Wołodymyr Zełenski kategorycznie odrzucił możliwość rozpoczęcia rozmów pokojowych z Rosją. W sobotę na konferencji prasowej z Ursulą von der Leyen, ukraiński prezydent przyznał, że Rosja dysponuje przewagą w powietrzu, co wymusza na Kijowie ostrożniejszą strategię. Sytuacja nie jest jednak patowa. "To nie jest impas. Chronimy naszą armię. Nikt nie chce rzucać do walki żołnierzy w sposób, w jaki robi to Rosja - jak mięso".

REKLAMA

"Kilka wojskowych sztuczek i - pamiętacie - obwód charkowski został wyzwolony" - przypomniał Zełenski odwołując się do zmasowanej kontrofensywy ukraińskich sił we wrześniu ubiegłego roku, gdy błyskawiczny rajd pozwolił odzyskać Kijowowi ogromne połaci terytorium.

Ukraiński prezydent zaznacza: nie mamy prawa się poddać, a oddanie 1/3 państwa nie wchodzi w grę. Wołodymyr Zełenski doskonale rozumie, że ustępstwo w stosunku do Kremla spowoduje nie zażegnanie a jedynie zamrożenie konfliktu. Rosja odbuduje swoje siły i ruszy na Ukrainę ponownie - wówczas, być może, nikt nie będzie jej w stanie powstrzymać.

Jest jasne, że Ukraina czeka na dostawy samolotów F-16 z Zachodu. Maszyny dotrą do Kijowa najwcześniej na przełomie kwietnia i maja 2024 roku. Można też spodziewać się, że partnerzy Ukrainy zrozumieją wagę tego transportu i zdecydują się na znaczące dodatkowe wzmocnienie ukraińskiej armii. Wysyłanie w ogień walk sprzętu tak cennego jak amerykańskie myśliwce, bez zapewnienia im odpowiedniego wsparcia z powietrza i lądu - jest po prostu pozbawione sensu.

Zełenski zapowiada zresztą wprost: "Przeciwności pokonamy dzięki F-16 - kiedy wrócą piloci przechodzący intensywny trening". Kiedy na froncie działa obrona powietrzna, wojsko idzie naprzód - stwierdza.

Deklaracja prezydenta ma dziś znaczenie podwójne. W ostatnim czasie pojawiło się kilka słyszalnych na całym świecie głosów, które wskazywały na malejące poparcie dla działań Kijowa - zarówno wśród krajów Zachodu, jak i w najbliższych kręgach Zełenskiego.

Zaczęło się od materiału amerykańskiego magazynu "TIME", w którym opisano rosnącą frustrację postawą Zełenskiego wśród jego doradców. Później oliwy do ognia dolał Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, który przyznał w wywiadzie dla "The Economist", że konflikt znalazł się w impasie.

Należy podkreślić, że Kijów umiejętnie potrafić grać faktami medialnymi i tworzyć w ten sposób odpowiednią atmosferę wokół swoich działań na froncie - zależnie od potrzeb chwili. Takie zabiegi obserwujemy już od początku wojny i głównodowodzący ukraińską strategią potrafili już tworzyć atmosferę zwycięstwa lub sytuacji krytycznej, wymagających natychmiastowych interwencji ze stronych krajów Zachodu.

Dzisiejsze słowa, nawet jeśli są swego rodzaju grą polityczną - pokazują Zełenskiego, jako kogoś zdeterminowanego i trzymającego się planu. Trudno sobie wyobrazić, by prezydent składał tak jednoznaczne deklaracje nie mając pełnego poparcia Waszyngtonu, Londynu i Berlina.

Wszyscy znają moją postawę, która jest zgodna z postawą społeczeństwa ukraińskiego. Nikt dzisiaj na mnie nie wywiera nacisku. Jest tak jak na początku wojny i jak było przed wojną. Dziś nikt, ani UE, ani USA nie wywierają presji abyśmy usiedli, porozmawiali z Rosją i coś jej oddali. To się nie stanie".

Stacja NBC News podała w sobotę, powołując się na urzędników amerykańskich, że przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej zaczęli dyskretnie rozmawiać z Ukrainą o możliwości negocjacji pokojowych z Rosją. Rozmowy miałyby obejmować między innymi w bardzo ogólnym zarysie kwestię tego, z czego Ukraina musiałaby zrezygnować, by porozumieć się z Rosją. To zresztą nie pierwszy raz, gdy takie pogłoski się pojawiają.

W Kijowie Ursula von der Leyen zapowiedziała, że "wsparcie unijne dla Ukrainy jest niezachwiane". Przewodnicząca Komisji Europejskiej przybyła na Ukrainę, by omówić drogę akcesyjną do UE. W czerwcu Rada Europejska ukończyła dwa z siedmiu etapów wymaganych przez KE.