​Nie wiemy na pewno, co się stało w Przewodowie, ale jestem pewien, że to był rosyjski pocisk - powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Według polskich i amerykańskich przedstawicieli rakieta, która spadła na Lubelszczyznę była pociskiem ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Kijów jednak przekonuje, że ma dowody na "rosyjski ślad".

REKLAMA

Nie wiem na 100 procent, co się stało. Myślę, że świat również tego nie wie - powiedział Wołodymyr Zełenski, który połączył się zdalnie z uczestnikami Bloomberg New Economy Forum w Singapurze. Ale jestem pewien, że to był rosyjski pocisk, jestem pewien, że strzelaliśmy pociskami obrony przeciwlotniczej - mówił.

Ukraiński prezydent przekonywał, że do czasu zakończenia śledztwa nie można z pewnością stwierdzić, że pocisk, który spadł w Przewodowie i zabił dwie osoby, pochodzi z ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

Jesteśmy wdzięczni, że nikt nas nie oskarża, bo na naszym terytorium walczymy z rosyjskimi rakietami - powiedział Zełenski.

The most important thing is for an investigation to take place," Ukraine President Volodymyr Zelenskiy says in an interview at the Bloomberg New Economy Forum in Singapore, commenting on the missile blast in Poland earlier this week https://t.co/sJL20zmIEY pic.twitter.com/TagCKDHqdh

BBGNewEconomyNovember 17, 2022

Prezydent Ukrainy porównywał także incydent w Przewodowie do sytuacji, gdy pod koniec października rosyjska rakieta uderzyła w miejscowość Naslavcea w Mołdawii. Tam jednak nie było wątpliwości, że mamy do czynienia z pociskiem armii Federacji Rosyjskiej.

15 listopada w Przewodowie na Lubelszczyźnie doszło do eksplozji, w wyniku której zginęły dwie osoby. Według wstępnych ustaleń polskich i amerykańskich ekspertów, w pobliże suszarni zboża w regionie spadła rakieta z ukraińskiego systemu obrony przeciwlotniczej.

Kijów konsekwentnie temu jednak zaprzecza. W pierwszych godzinach po informacjach o eksplozji Zełenski mówił o "rosyjskiej rakiecie", a dzień później sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ołeksij Daniłow przekonywał, że posiadają dowody wskazujące na "rosyjski ślad".

Ukraińcy domagali się także dostępu do miejsca eksplozji w Przewodowie dla swoich ekspertów. Zełenski zaznaczył, że taka zgoda została wyrażona.

Wczoraj domagaliśmy się włączenia nas do wspólnej międzynarodowej komisji śledczej i już późnym wieczorem otrzymaliśmy potwierdzenie. Nasi specjaliści z samego rana pojadą na miejsce - stwierdził.

Informację o dostępie do śledztwa potwierdził szef Biura Polityki Międzynarodowej kancelarii prezydenta Jakub Kumoch.

Powtarzam jeszcze raz: Ukraina nie jest winna tego, że broni się przed Rosją i walczy z rosyjskimi rakietami. Ukraińscy eksperci są dopuszczeni na miejsce. Dziękuję ambasadzie amerykańskiej w Polsce i ambasadzie ukraińskiej za współpracę w tej bardzo ważnej sprawie - napisał.

Sytuacja jest jednak niejasna. Polscy śledczy bowiem nie potwierdzają tym doniesieniom.

Powtarzam jeszcze raz: Ukraina nie jest winna tego, e broni si przed Rosj i walczy z rosyjskimi rakietami. Ukraiscy eksperci s dopuszczeni na miejsce. Dzikuj @USAmbPoland i @Vasyl_Zvarych za wspprac w tej bardzo wanej sprawie.https://t.co/c8tw54DyX9

JakubKumochNovember 17, 2022