"Sytuacja się stabilizuje" - zapewnił w rozmowie z dziennikarzami Wołodymyr Zełenski, odnosząc się do rosyjskiej ofensywy w obwodzie charkowskim. Prezydent Ukrainy określił "bredniami" twierdzenia Rosjan, jakoby siły Moskwy doszły do "betonowej" linii obrony. Przy okazji zaapelował do sojuszników o przyspieszenie dostaw uzbrojenia.
Podczas czwartkowego spotkania z dziennikarzami Wołodymyr Zełenski był pytany m.in. o obecną sytuację na froncie, głównie w obwodzie charkowskim w północno-wschodniej części kraju, gdzie od 10 maja Rosjanie prowadzą działania ofensywne.
Prezydent Ukrainy powiedział, że jest po "merytorycznym" spotkaniu z przedstawicielami armii, m.in. naczelnym dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Ołeksandrem Syrskim, na którym usłyszał, że "sytuacja w regionie się stabilizuje".
Ukraiński przywódca poinformował, że na jednym z odcinków frontu w obwodzie charkowskim Rosjanie co prawda dotarli 10 km w głąb ukraińskiego terytorium, ale na pozostałych terenach siły Kremla w ogóle nie poczyniły żadnych postępów. Utrzymywanie obrony Zełenski zawdzięcza - jak to określił - "potężnym brygadom"; poinformował, że Ukraińcy przenieśli na front kilka jednostek z rezerwy, a także z innych odcinków frontu w pozostałej części kraju.
Nikt nie doszedł do betonowej linii obrony. To, co tam sobie mówią (Rosjanie), to brednie. Pierwsza linia to nie jest granica, nie można tam budować. (...) Mniej więcej tam się teraz znajdują. To jest pierwsza linia, linia, która została zbudowana podczas wojny, pod ciągłym ostrzałem, przez nasze wojsko. Pierwsza i druga linia zostały zbudowane przez wojsko, a trzecia linia została zbudowana przez władze lokalne. Ona jest najmocniejsza - nie dlatego, że oni są lepsi od wojska, ale po prostu dlatego, że znajduje się dalej od broni, od pocisków, od ostrzałów - podkreślił.
Prezydent Ukrainy stwierdził, że rozpoczęcie przez Rosjan działań ofensywnych na charkowszczyźnie wiąże się z faktem, że Ukraińcy cierpią z powodu niewystarczającej liczby systemów obrony powietrznej.
(Rosjanie) działają na odległość, gdzie mają przewagę, używając bomb lotniczych i artylerii. Osiem miesięcy przerwy w podejmowaniu decyzji przez partnerów - jasne jest, że (w tym czasie) naszym żołnierzom nie było łatwo - zauważył, powtarzając apel o szybkie dostawy uzbrojenia.
Oni (partnerzy Ukrainy - przyp. red.) chcieliby, żeby Ukraina wygrała w taki sposób, aby Rosja nie przegrała. To byłaby nieprzewidywalna porażka i nieprzewidywalna geopolityka. Uważam, że to nie działa w taki sposób. Aby Ukraina wygrała, musimy otrzymać wszystko, z czym odnosi się zwycięstwo - powiedział Zełenski.
Szef państwa ukraińskiego określił jako logiczny przedstawiany przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona pomysł o wysłaniu na Ukrainę zachodnich żołnierzy, by prowadzili tam szkolenia Ukraińców. Szkolenia na Ukrainie są logiczne, już o tym rozmawialiśmy. To lepsze, niż jechać, na przykład, do Francji czy nawet Polski - podkreślił.
W rozmowie z dziennikarzami ukraiński przywódca oświadczył także m.in., że nie widzi powodów, by zachodnia broń, przekazywana jego państwu, nie miałaby być wykorzystywana do walki z celami wojskowymi na terytorium Rosji.
Nie uważam, by powinny być jakiekolwiek zakazy, gdyż nie mówimy o zastosowaniu zachodniego uzbrojenia do ataków ukraińskiej armii na terytorium Rosji. To jest obrona - ocenił.
Wojska rosyjskie prowadzą ofensywę w obwodzie charkowskim. Zaczęli 10 maja, a już następnego dnia rosyjski resort obrony poinformował o przejęciu kontroli nad pięcioma miejscowościami. Dwa dni później Kreml przekazał, że Rosjanie zajęli kolejne cztery wsie.
Jeszcze tego samego dnia naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Ołeksandr Syrski przyznał, że sytuacja w obwodzie charkowskim znacząco się pogorszyła. "Obecnie na terenach wzdłuż granicy państwowej z Federacją Rosyjską trwają walki. Sytuacja jest trudna, ale siły obronne robią wszystko, aby utrzymać linie obrony i zadać wrogowi klęskę" - pisał wówczas.
We wtorek wieczorem Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy podał, że wojska ukraińskie przeniosły się na dogodniejsze pozycje w rejonie miasta Wołczańsk i wsi Łukjance. "Aby ratować życie naszych żołnierzy i uniknąć strat" - podkreślono.
Od tego czasu, jak przekonuje strona ukraińska, w tym sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, sytuacja uległa poprawie.