Wbrew wcześniejszym doniesieniom prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie będzie osobiście uczestniczył w szczycie G7 w Hiroszimie w Japonii. Szef państwa wystąpi tam online - poinformowała Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) w Kijowie.
"Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski weźmie udział w spotkaniu przywódców G7 w Japonii w formule online" - głosi krótki komunikat RBNiO.
Wcześniej w piątek Ołeksij Daniłow, sekretarz RBNiO informował, że Zełenski uda się do Hiroszimy osobiście. Będą tam podejmowane decyzje o bardzo istotnych sprawach i dlatego obecność naszego prezydenta jest absolutnie konieczna, by bronić naszych interesów - mówił Daniłow w telewizji.
Miała być to pierwsza wizyta Zełenskiego w Azji od początku pełnowymiarowej rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie.
Wcześniej o możliwym osobistym udziale prezydenta Ukrainy w szczycie informowały media. Źródło w UE przekazało agencji Reutera, że Zełenski uda się do Hiroszimy w niedzielę.
Wizyta Zełenskiego w Hiroszimie byłaby kolejnym ciosem dla Władimira Putina. Ostatnie wizyty Zełenskiego w Rzymie, czy Berlinie to sygnał upokarzający dla Moskwy. Putin może sobie tylko marzyć o tym, by być przyjmowany na salonach - tak w poniedziałek w internetowym Radiu RMF24 mówił Jan Piekło.
To część ukraińskiej kontrofensywy, to także sygnały - były ambasador Polski w Ukrainie komentował wizyty, jakie prezydent Ukrainy składał w stolicach Europy Zachodniej. To być może najważniejsza część ukraińskiej kontrofensywy - podkreślał gość Tomasza Terlikowskiego w Radiu RMF24.
To jest sygnał, że ja, prezydent Zełenski, czuję się bezpieczny. I ja ufam swoim żołnierzom, oficerom ze swojej armii i moja obecność w tej chwili w Kijowie nie jest tak istotna, jak moja obecność w tej chwili w Niemczech, we Francji, we Włoszech - uważa Jan Piekło.
Jego zdaniem to także bardzo potężny sygnał wysłany do świata i wysłany również do Moskwy.