"Mamy dowody na to, że Rosja zamierza zaatakować trzy nasze elektrownie jądrowe" - powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas wystąpienia w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Przekonywał też, że Rosję trzeba zmusić do zaprzestania agresji czynami, a nie rozmowami.

REKLAMA

Mamy informacje, że Rosja chce zaatakować trzy nasze elektrownie jądrowe. Mamy na to dowody - powiedział Zełenski występując na debacie Rady na temat wojny w Ukrainie.

Ukraiński prezydent nie podał szczegółów, lecz zarzucił Moskwie, że tej zimy ponownie chce doprowadzić do blackoutów oraz pozbawienia prądu i ogrzewania milionów Ukraińców.

Zaznaczył, że Rosja stale kłamie na temat swoich działań na Ukrainie, bo nie jest w stanie ich usprawiedliwić.

Jak inaczej może wytłumaczyć, dlaczego jej rakiety są znajdowane w przestrzeni powietrznej Polski, Rumunii czy Mołdawii - mówił, dodając, że do końca wojny nie można doprowadzić rozmowami, lecz czynami.

Rosję można jedynie zmusić do pokoju - orzekł.

Blinken: Sprawiedliwy pokój w Ukrainie musi chronić jej prawo do wyboru sojuszy

Sprawiedliwy i trwały pokój musi chronić prawo Ukrainy do wyboru własnej drogi, własnych sojuszników, własnej przyszłości. Sprawiedliwy i trwały pokój wymaga pełnego uczestnictwa Ukrainy - i jej zgody. Sprawiedliwy i trwały pokój musi wspierać odbudowę i odbudowę Ukrainy, a Rosja musi płacić za naprawienie szkód, które wyrządziła. Sprawiedliwy i trwały pokój musi uwzględniać zarówno rozliczanie, jak i pojednanie - mówił sekretarz stanu USA Antony Blinken w swoim wystąpieniu podczas debaty w Radzie Bezpieczeństwa na temat wojny w Ukrainie.

Szef amerykańskiej dyplomacji wezwał Radę, by zajęła się wspieraniem rosyjskiej agresji przez Iran i Koreę Północną, oraz ganił Chiny za udzielanie Moskwie wsparcia w postaci maszyn, elektroniki i podzespołów na potrzeby rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego.

Przestrzegał też przed propozycjami pokojowymi, które nie opierałyby się na zasadach Karty Narodów Zjednoczonych.

Inne kraje przedstawiły własne propozycje - niektóre z nich nie wspominają o Karcie Narodów Zjednoczonych ani jej zasadach, nie rozróżniają agresora od zaatakowanego i wzywają wszystkie strony do deeskalacji - powiedział Blinken. Propozycja w tym stylu nagrodziłaby agresję Putina i pozwoliłaby mu odpocząć, dozbroić się i ponownie zaatakować Ukrainę - jak to już wielokrotnie robił. Ośmieliłaby również potencjalnych agresorów na całym świecie - dodał.

Tuż przed Blinkenem głos w debacie zabrał szef MSZ Chin Wang Yi, który przekonywał, że Chiny "stoją po stronie pokoju" i groził, że przypisywanie im współodpowiedzialności za "kryzys w Ukrainie" jest "nieodpowiedzialne i donikąd nie doprowadzi". Wang wezwał do zawieszenia broni i zaprzestania wysyłania broni stronom konfliktu.

W szczególności nie wolno używać broni masowego rażenia. Elektrownie jądrowe i inne pokojowe obiekty jądrowe nie mogą być atakowane, cywile i obiekty cywilne nie mogą być atakowane. Im więcej broni jest wysyłanej na pole bitwy, tym trudniej osiągnąć rozejm - apelował.

Lammy: Jeśli pozwolimy na zmianę granic w Ukrainie, będą kolejne zmiany

Jeśli pozwolimy imperialiście na zmiany granic Ukrainy siłą, to nie będą ostatnie granice, które się w ten sposób zmienią. Jeśli pozwolimy imperialiście na odebranie innemu państwu wyboru swojej ścieżki, Ukraina nie będzie ostatnim państwem, które zostanie w ten sposób ujarzmione - powiedział natomiast szef MSZ Wielkiej Brytanii David Lammy, ostrzegając, że taki scenariusz zachęciłby dyktatora Wenezueli Nicolasa Maduro, by zaatakować sąsiednią Gujanę.

Podkreślił, że Wielka Brytania chce pokoju w Ukrainie, lecz musi być to pokój oparty o zasady Karty Narodów Zjednoczonych.

Z kolei przedstawiciel Rosji Wasilij Nebenzia przekonywał, że wojska Ukrainy są "na krawędzi kompletnego rozpadu". Twierdził też, że Ukraina "próbuje przekonać Zachód, by podbić stawkę konfliktu z Rosją i wysłać swoich synów na pewną śmierć w Ukrainie, zarazem stając się bezpośrednio stroną konfliktu z mocarstwem jądrowym". Dodał jednak, że USA i inne państwa są tego świadome i chcą się pozbyć "ukraińskiego ciężaru".

Przekonywał też, że Rosja nie ma nic przeciwko Ukraińcom, których uważa za "bratni naród" związany "nierozłącznymi więzami" z Rosją, lecz jest przeciwko "rakowi ukraińskich władz". Zapowiedział też, że Moskwa będzie kontynuowała swoją agresję aż do skutku.

Sikorski: Rosja robi ukraińskim dzieciom to, co Niemcy Polakom i Rosjanom

Ambasador Nebenzia (przedstawiciel Rosji - przyp. red.) i rosyjscy propagandyści lubią nazywać demokratycznie wybrany rząd Ukrainy nazistami. Tak się składa, że w Polsce mieszkam trzy kilometry od miejsca byłego nazistowskiego obozu filtracyjnego z czasów II wojny światowej. Wiadomo, że uwięziono tam tysiące dzieci z Polski i Związku Radzieckiego, z okolic Smoleńska i Witebska. Do 800 z tych dzieci zmarło, ale tysiące przewieziono na zachód, aby zostać zgermanizowanymi, blond, niebieskookimi, aryjskimi dziećmi uznanymi za rasowo odpowiednie - mówił szef MSZ Radosław Sikorski.

Dlatego mam kilka pytań do ambasadora Rosji i jego przełożonych. Czym to, co robicie ukraińskim porwanym dzieciom, różni się od tego, co niemieccy naziści zrobili waszym dzieciom i naszym? - dodał.

Przypomniał przy tym, że porywanie i indoktrynowanie dzieci stanowi ludobójstwo.