Prokuratura będzie wyjaśniać okoliczności wypływu akt ze śledztwa ws. afery podsłuchowej. Zdjęcia ponad 2 i pół tysiąca stron materiałów z tego postępowania zamieścił na Facebooku biznesmen Zbigniew Stonoga. Wszczęto już śledztwo ws. upublicznienia tych materiałów - będzie ono prowadzone przez Komendę Stołeczną Policji.
Na Facebooku opublikowane zostały kolejne tomy akt z zeznaniami podejrzanych, a także protokoły zeznań osób, które były nielegalnie podsłuchiwane w warszawskich restauracjach. Oprócz tego w tych materiałach są dowody w śledztwie - fotografie sprzętu podsłuchowego, odręczne zapiski kelnerów, którzy zakładali podsłuchy. Z tych materiałów można się nie tylko dowiedzieć, co zeznawały poszczególne osoby, ale także poznać szczegółowe dane osobowe przesłuchiwanych osób - są adresy, numery PESEL. To między innymi pełne dane szefów służb - między innymi szefa CBA Pawła Wojtunika - osoby podlegającej szczególnej ochronie.
Renata Mazur - rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadzi śledztwo ws. podsłuchów - powiedziała na konferencji prasowej, że prokuratura nie obawia się, że ujawnione dokumenty wpłyną na losy tego śledztwa. Podała również, że dostęp do akt i możliwość wykonania fotokopii na swój użytek miało kilkanaście osób - od 24 lutego udostępniano je bowiem m.in. podejrzanym, ich obrońcom, osobom pokrzywdzonym i ich pełnomocnikom. Osoby, które wykonywały fotokopie, poinformowano - jak zaznaczyła Mazur - o odpowiedzialności karnej za ich ujawnienie.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak poinformował po południu o wszczęciu śledztwa ws. upublicznienia akt prokuratorskich ze sprawy podsłuchowej. Postępowanie to zostało w całości powierzone Komendzie Stołecznej Policji.
O tym, jak dotarł do akt ze sprawy podsłuchowej i dlaczego je udostępnił, Zbigniew Stonoga mówił na popołudniowej konferencji prasowej przed Sejmem. Zapewnił, że "nie jest niczyją tubą, nie stoją za nim służby specjalne", a pytany, czy wie, komu zrobił przysługę udostępniając materiały, odpowiedział: Narodowi polskiemu zrobiłem przysługę.
Jeżeli przez 25 lat mieliśmy do czynienia z wieloma aferami i jedyną osobą rozliczoną z punktu widzenia (...) przepisów kodeksu karnego jest Lew Rywin (...), no to coś jest nie tak - stwierdził biznesmen. Chociaż tyle mojego, że społeczeństwo sobie poogląda, jak to wygląda żarcie obiadów po 2 tysiące za obiadek na osobę plus winko za 5 tysięcy - i jak pójdzie na jesieni do wyborów, to będzie dwa razy się zastanawiało, przy kim krzyżyk wyborczy postawić - podsumował.
Jak dowiedział się nasz dziennikarz Tomasz Skory, po wycieku akt ze śledztwa Biuro Ochrony Rządu wzmacnia m.in. ochronę szefa CBA. Dodatkowe zabezpieczenia obejmą wszystkie osoby, które już dziś objęte są ochroną osobistą, a których dotychczas niejawne adresy znalazły się na przykład w opublikowanych w internecie protokołach z przesłuchań.
Wzmocnienie ochrony osobistej przez środki techniczne ma objąć miejsca zamieszkania np. marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego. Po analizie ujawnionych akt liczba osób, których bezpieczeństwo może być zagrożone może też wzrosnąć. W BOR wciąż trwa pilna analiza prawie trzech tysięcy stron fotokopii materiałów ze śledztwa.
ABW analizuje tymczasem, czy wyciek może zagrażać bezpieczeństwu jej agentów.
Jak na razie Agencja nie chce tego oficjalnie komentować. Trzeba jednak pamiętać, że ujawnione dane dotyczą agentów, którzy nie prowadzą pracy operacyjnej, a zajmują się działaniami śledczymi. Część z nich, która prowadziła przesłuchania, to funkcjonariusze występujący między innymi przed sądami, więc nie ma potrzeby chronienia ich tożsamości. Z kolei funkcjonariusze, którzy byli świadkami, a chodzi chociażby o tych, którzy prowadzili przeszukania w redakcji jednego z tygodników, to także pracownicy pionów dochodzeniowych - podczas działań śledczych nie ukrywają swej tożsamości.
W związku z wyciekiem akt będzie nadzwyczajne posiedzenie sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych. Prawdopodobnie odbędzie się ono za tydzień, w środę - zapowiada szef speckomisji Marek Biernacki z Platformy Obywatelskiej.
Na pewno może to podważyć u obywateli szczerość zeznań w przyszłości, jak będą przed prokuraturą czy przed służbami stawać, bo każdy powie "jeżeli w takiej sprawie ujawniono materiały, ministrów, prokuratorów zeznania"... to każdy będzie się obawiał - dodaje Biernacki.
W środę w południe "obszerną informację" nt. wycieku akt z afery podsłuchowej przedstawi natomiast w Sejmie prokurator generalny Andrzej Seremet - taką informację przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej prok. Mateusz Martyniuk. Zostaną m.in. przedstawione ogólne informacje o tym, kiedy, kto i w jakim czasie uzyskał dostęp do ujawnionych materiałów - powiedział Martyniuk.
Dodał, że informacja Seremeta będzie dotyczyła również stanu prawnego związanego z tą sprawą. To umyka w całej dyskusji, że są podstawowe przepisy postępowania karnego obligujące prokuratora do udostępniania materiałów postępowania stronom - zaznaczył. Dodał, że akta są zwykle udostępniane w końcowej fazie postępowania, w jego końcowych miesiącach.
Według posłów, z którymi rozmawiał dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, z przecieku powinien się jednak wytłumaczyć nie tylko prokurator generalny, ale także szefowie służb specjalnych. Ci ostatni pojawią się jednak najprawdopodobniej nie na posiedzeniu Sejmu, ale komisji ds. służb specjalnych.
Chcemy uzyskać informację zarówno od prokuratora generalnego, jak i od szefów służb, na ile wyciek tych materiałów może mieć wpływ na sprawność funkcjonowania całego systemu bezpieczeństwa państwa - podkreślił wiceszef speckomisji Stanisław Wziątek z SLD.
Wyjaśnień od prokuratury w związku z upublicznieniem materiałów ze śledztwa domaga się tymczasem Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. W jego ocenie, opublikowanie informacji zawierających dane wrażliwe jest przestępstwem.
Inspektor wyśle list do prokuratury, ponieważ chce uzyskać informacje, jak doszło do wypływu danych osobowych stron postępowania prokuratorskiego. Chce też na bieżąco być informowany o postępach śledztwa.
Nie będzie natomiast wszczynał postępowania administracyjnego w tej sprawie - mówiła w rozmowie z naszym reporterem rzeczniczka Inspektora Małgorzata Kałużyńska-Jasak.
Sprawę wycieku akt ws. afery podsłuchowej skomentował w Kontrwywiadzie RMF FM szef kancelarii premiera i koordynator służb specjalnych Jacek Cichocki. To jest bardzo zła sytuacja. Same przecieki dewastują ład, który wszyscy powinniśmy chronić. To dewastowanie podstawowego systemu funkcjonowania instytucji - mówił. To największy tego typu wyciek z akt śledztwa w historii. Wczoraj w nocy rozmawiałem z prokuratorem generalnym i zgodziliśmy się, że czynności są niezbędne. Rozmawiałem także z szefem ABW i poprosiłem o bardzo pilną analizę - dodał Cichocki.
Jeżeli materiały zostały ujawnione przez kogokolwiek, kto miał do nich dostęp, to to nakazuje największe potępienie. Musi wkroczyć prokurator, ocenić sytuację i wtedy mogą wkroczyć służby - ocenił gość RMF FM.
Do sprawy odniósł się również Przewodniczący Krajowej Rady Prokuratury Edward Zalewski. W rozmowie z RMF FM stwierdził, że jest to "nieprawdopodobne, żeby ze śledztwa wyciekły materiały w takiej ilości".
Śledztwo w sprawie podsłuchania od lipca 2013 roku w dwóch warszawskich restauracjach - kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych - prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa - Praga.
Zarzuty w tym śledztwie usłyszeli biznesmeni: Marek Falenta i Krzysztof Rybka oraz Łukasz N. i Konrad L. - pracownicy restauracji. Zarzuty dotyczą współudziału w nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Grozi za to do 2 lat więzienia. Falenta nie przyznał się do tych zarzutów i zapewniał, że jest niewinny.
Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w 2014 roku w tygodniku "Wprost".