Założyciel i szef komunikatora Telegram pozostanie w areszcie przez 48 godzin - informuje francuska prokuratura, tłumacząc, że w kontekście Pawła Durowa prowadzone jest śledztwo dotyczące cyberprzestępczości. Zatrzymanie przedsiębiorcy wywołało żywe reakcje i to nie tylko w środowisku międzynarodowym. Wśród rosyjskich blogerów wojennych zapanowała regularna panika.
Stronę Durowa wzięli przede wszystkim politycy rosyjscy, ale także choćby Elon Musk, który deklaruje się jako obrońca absolutnej wolności słowa. Zjednoczone Emiraty Arabskie poinformowały w poniedziałek wieczorem, że zwróciły się do rządu francuskiego z prośbą o umożliwienie zatrzymanemu dostępu do służb konsularnych, podobne żądanie wysunęła Moskwa - urodzony w Rosji Durow ma również obywatelstwo ZEA i francuskie.
W samej Rosji to nieoczekiwane zatrzymanie twórcy Telegrama wywołało jednak prawdziwy wstrząs, zwłaszcza w środowiskach zbliżonych do Kremla i w społeczności blogerów militarnych, których działalność w głównej mierze opiera się o platformę należącą do Durowa.
Propagandzistka Margarita Simonian zaleciła użytkownikom kasowanie wpisów w Telegramie, który jest komunikatorem wykorzystującym szyfrowanie end-to-end, zapobiegające odczytaniu danych przez osoby trzecie. Stwierdziła: "Durowa zamknęli, aby wydobyć z niego klucze (deszyfrujące kanał). I on je wyda".
Oficjalny kanał Kremla na Telegramie przekazał we wtorek, że oskarżenia przedsiębiorcy będą traktowane jako "walka z wolnością słowa".
Blady strach padł jednak na ludzi związanych formalnie i nieformalnie z rosyjskim wojskiem. Jak twierdzi dziennikarz Aleksander Sładkow, rosyjskie wojsko prowadzi "połowę swojej komunikacji" za pośrednictwem Telegrama.
Sładkow podkreśla, że alternatywa musi zostać stworzona "pilnie", ewidentnie obawiając się, że zatrzymanie Durowa może zakłócić funkcjonowanie komunikatora.
Dziennikarz zwraca uwagę na koszmar zaniedbań w rosyjskiej armii, która już dawno mogła stworzyć państwowy komunikator dla żołnierzy. "Dlaczego Grupa Wagnera miała taki komunikator, a siły zbrojne naszej wielkiej Rosji nie?!?! Nie ma kogo ukarać. A może nie ma co szukać winnych?" - pyta Sładkow, oskarżając władze kraju o kompletną bezmyślność.
"W związku z zatrzymaniem Durowa od razu pojawia się wiele problemów, które trzeba rozwiązać natychmiast, ponieważ Telegram jest obecnie podstawą (rosyjskiej) komunikacji wojskowej" - pisze z kolei bloger Aleksiej Sukonkin.
Sukonkin nazywa zatrzymanie Durowa "główną tragedią sierpnia", niezależnie od faktu, że w tym okresie Ukraińcy dokonali poważnej inwazji na rosyjskie terytorium.
O przyszłość armii Władimira Putina zaczęły pytać też rosyjskie media. "Jeśli Telegram się zawiesi, jak nasze wojsko będzie walczyć?" - pisze Moskiewski Komsomolec, a Komsomolska Prawda zauważa, że zatrzymanie Durowa może świadczyć o tym, iż na Zachodzie nie istnieje już podział na "dobrych i złych Rosjan", a kraje Rosji nieprzyjazne będą teraz uderzać tam, gdzie tylko Moskwę zaboli.
"To nie jest w żadnym wypadku decyzja polityczna" - zapewnia jednak prezydent Francji Emmanuel Macron.
39-letni Rosjanin z francuskim paszportem, który przyleciał do Paryża bezpośrednio z Azerbejdżanu, był poszukiwany przez francuski wymiar sprawiedliwości za brak współpracy z organami ścigania w związku z działaniem stworzonego przez siebie komunikatora, wykorzystywanego przez przestępców. Durow może usłyszeć zarzuty w związku z szeregiem przestępstw, wśród których jest terroryzm, handel narkotykami, oszustwa, pranie pieniędzy i rozpowszechnianie treści pedofilskich.
Zarzuty są rzeczywiście bardzo poważne - powiedział rzecznik Kremla Dmitri Pieskow na wtorkowym spotkaniu z dziennikarzami. Jak dodał, oskarżenia "wymagają nie mniej poważnej bazy dowodowej".