Okupowana przez wojska rosyjskie Zaporoska Elektrownia Atomowa w Enerhodarze na Ukrainie, największa taka siłownia w Europie, jest zagrożona. Eksperci uspokajają jednak, że katastrofa nuklearna na skalę Czarnobyla nie jest prawdopodobna - podała stacja CNN.

REKLAMA

Groźba katastrofy jądrowej towarzyszy rosyjskiej inwazji na Ukrainę od wielu miesięcy, a obawy wzrosły ostatnio w związku z ostrzałami prowadzonymi w pobliżu elektrowni w Enerhodarze. Według władz Ukrainy Rosja stworzyła na terenie placówki bazę wojskową i pozycje strzeleckie oraz przechowuje tam uzbrojenie.

Szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Mariano Grossi oceniał, że sytuacja w elektrowni stała się alarmująca, domagał się natychmiastowego wstrzymania działań wojennych mogących zagrozić placówce. Wraz z przywódcami państw zażądał też dopuszczenia międzynarodowych ekspertów do kontrolowanej przez Rosję elektrowni, by ocenić zniszczenia.

Jak duże jest ryzyko? - pyta CNN

Eksperci w dziedzinie energetyki jądrowej wyjaśniają, że główne zagrożenie dotyczy okolic samej elektrowni i nie daje podstaw do podnoszenia alarmu w całej Europie. Specjaliści są szczególnie wyczuleni na wszelkie porównania obecnej sytuacji do katastrofy w Czarnobylu, której powtórka nie jest ich zdaniem prawdopodobna - pisze amerykańska stacja.

Nie jest bardzo prawdopodobne, że elektrownia zostanie uszkodzona. W bardzo mało prawdopodobnym przypadku, że tak się stanie, problem promieniowania dotknąłby głównie Ukraińców, którzy mieszkają w pobliżu i nie rozprzestrzeniłby się w Europie Wschodniej, jak było z Czarnobylem - powiedział przewodniczący Europejskiego Towarzystwa Nuklearnego Leon Cizelj.

Używając przeszłych doświadczeń, Fukushima mogłaby być porównaniem dla najgorszego scenariusza - dodał Cizelj, odnosząc się do awarii w japońskiej elektrowni atomowej z 2011 roku. Awaria to była poważna, ale jej skutki były odczuwalne na mniejszym obszarze. W przypadku Ukrainy największe zagrożenie dotyczyłoby więc osób mieszkających w pobliżu elektrowni oraz jej pracowników.

"Elektrownie nie są projektowane na tereny ogarnięte wojną"

Nowoczesne elektrownie jądrowe są bardzo dobrze zabezpieczone przed wszelkimi rodzajami zniszczeń, a elektrownia w Enerhodarze nie jest wyjątkiem - zaznacza CNN. Posiada również zabezpieczenia, jakich nie było w elektrowni czarnobylskiej.

Problem polega na tym, że elektrownie jądrowe nie są projektowane na tereny ogarnięte wojną i (...) wszystkie te systemy mogą zawieść - zaznaczył jeden z dyrektorów programu polityki nuklearnej w amerykańskim think tanku Carnegie Endowment for International Peace James Acton.

Elektrownia posiada sześć reaktorów, z których obecnie pracują dwa. Reaktory są chronione stalą i kilkumetrowym płaszczem z betonu.

Przypadkowe ostrzały raczej nie mogą tego zniszczyć, byłoby to naprawdę mało prawdopodobne - ocenił Cizelj. Jego zdaniem ryzyko byłoby większe w przypadku celowego ataku na reaktor, ale wówczas wymagałoby to "bardzo umiejętnej" operacji.

Najbardziej niebezpieczna może okazać się awaria chłodzenia

Według ekspertów najgorszym prawdopodobnym scenariuszem byłaby awaria systemów chłodzenia, która doprowadziłaby do stopienia rdzenia reaktora. Ich zdaniem byłoby to katastrofalne na poziomie lokalnym, ale nie wywarłoby poważnego wpływu na skalę europejską - pisze CNN.

Głównym zagrożeniem jest tutaj uszkodzenie systemów potrzebnych do chłodzenia paliwa w reaktorze: zewnętrznych linii energetycznych, awaryjnych generatorów dieslowskich, sprzętu do rozpraszania ciepła z rdzenia reaktora. Na wojnie naprawa tego sprzętu i podjęcie środków zaradczych mogłyby być niemożliwe. W najgorszym wypadku paliwo mogłoby się stopić i rozprzestrzenić duże ilości (substancji) radioaktywnych do środowiska - twierdzi Acton.

Do uwolnienia substancji promieniotwórczych mógłby doprowadzić również atak na instalacje, w których składowane jest zużyte paliwo jądrowe. Jednak również w takim przypadku substancje te nie zawędrowałyby daleko - podkreśla CNN.

Zdaniem ekspertów w przypadku stopienia rdzenia substancje radioaktywne mogłyby rozprzestrzenić się w promieniu 10-20 kilometrów od elektrowni, zanim przestałyby stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia.

Wraz z odległością następuje rozcieńczenie i wkrótce jest ono wystarczające, by wpływ na środowisko i zdrowie ludzi nie był zbyt poważny - powiedział Cizelj.

Naukowiec podkreślił, że mieszkańcy atakowanej przez Rosję Ukrainy mierzą się z bardziej bezpośrednimi zagrożeniami niż ryzyko katastrofy jądrowej.

Jeśli porównać to z innymi zagrożeniami, to ryzyko nie jest bardzo duże - podsumował.

Rosjanie zajęli dwa schrony

Od czasu zajęcia Zaporoskiej Elektrowni Atomowej przez Rosjan są problemy z częściami zamiennymi i materiałami. Wojskowi rosyjscy zajęli dwa schrony, wciąż przebywają na terenie siłowni, wywierają presję na personel - mówi jeden z ukraińskich pracowników.

Rozmowę z mężczyzną zatrudnionym w elektrowni opublikowała niezależna rosyjska telewizja Dożd. Mężczyzna nie podał ze względów bezpieczeństwa swojego imienia, rosyjska stacja przedstawia go jako "Michaiła".

Istota pracy nie zmieniła się pod względem technicznym wraz z przyjściem żołnierzy, ale uzbrojone diabły cały czas łażą po mieście - mówi Michaił, który zajmuje się bezpieczeństwem jednego z reaktorów.

Chodzą po elektrowni i mieszkają na jej terenie. Sam widziałem pijanych ludzi na terenie elektrowni atomowej w Dniu Rosji (rosyjskie święto państwowe obchodzone 12 czerwca-red.) - opowiada.

Relacjonuje, że od przyjścia wojsk rosyjskich odczuwalny jest brak części zamiennych i materiałów, a ostrzały terenu elektrowni spowodowały uszkodzenie wielu ważnych elementów wyposażenia.

"Sytuacja jest krytyczna"

Pracownik elektrowni podkreśla, że wojskowi rosyjscy zajęli dwa schrony, które miały służyć pracownikom siłowni do schronienia się w razie niebezpieczeństwa.

Tak więc, w razie faktycznej awarii Rosjanie się tam schowają, a pozostali - niech sobie powoli umierają - opowiada. Potwierdza też informacje mediów o pojazdach rosyjskich w turbinowni połączonej z reaktorem.

Michaił mówi, że pracownicy elektrowni są obiektem presji psychologicznej. Wielu z nich było wzywanych na "rozmowy wyjaśniające", zostało osadzonych w podziemiach na dłuższy czas, byli też bici. Mimo to nie chce on opuścić siłowni.

Zdaję sobie sprawę, jak to wszystko się skończy, jeśli wszyscy wyjadą. Dla mnie, w odróżnieniu od tych wojaków, bezpieczeństwo jądrowe i radiologiczne to są nie puste słowa. Nie mam zamiaru iść do raju razem z połową Eurazji, dlatego dokładam wszelkich wysiłków, by do tego nie dopuścić. Jednak sytuacja jest krytyczna
- powiedział pracownik Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej.