Rosja na moment wstrzymała oddech. Zgasła pochodnia z ogniem olimpijskim niesiona przez byłego sportowca Szawarsza Karapietiana. Organizatorzy Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi musieli pomóc sobie zapalniczką.
Ogień zgasł, kiedy 60-letni Szawarsz Karapetian dobiegał do Kremla. Ceremonię powitania udało się jednak uratować, zapalając ponownie pochodnię zapalniczką. Do rozpoczęcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi pozostało ponad 120 dni.
Kapsułę z ogniem z Aten do stolicy Rosji dostarczono na pokładzie samolotu rosyjskich linii lotniczych Aerofłot. Na lotnisku Wnukowo ogień został powitany z honorami oddawanymi zwykle głowom państw składającym wizyty w Rosji: z orkiestrą i kompanią reprezentacyjną Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Z lotniska w asyście kilkuset motocyklistów z moskiewskiego klubu bikerów "Nocne Wilki" kapsułę z ogniem przewieziono na Plac Czerwony. Wzdłuż trasy przejazdu witały go tysiące mieszkańców Moskwy.
Kulminacyjnym punktem uroczystości było zapalenie ustawionego na Placu Czerwonym olimpijskiego znicza. Ogień przemierzać będzie Rosję przez 123 dni, pojawiając się m.in. na Biegunie Północnym, na najwyższym szczycie Rosji - Elbrusie, na dnie najgłębszego na Ziemi jeziora Bajkał, a symbolicznie nawet... na międzynarodowej stacji kosmicznej (ISS), gdzie teraz przebywa dwóch rosyjskich kosmonautów.
Ceremonia otwarcia igrzysk w Soczi już 7 lutego przyszłego roku.