Wśród ofiar piątkowych zamachów w Tunezji nie ma Polaków. Od kul zamachowców zginęło tam 39 osób. To m.in. turyści z Wielkiej Brytanii, Niemiec i Belgii. Niektórzy z nich podzielili się swoimi przeżyciami i opowiedzieli o pierwszych chwilach tuż po zamachu.
Brytyjski mężczyzna zraniony w ramię opowiadał, jak uciekał do morza, żeby się schronić: Słyszałem wystrzał z broni, spojrzałem na żonę, podniosła się i zaczęła biec. Kula uderzyła mnie w ramię. Moja żona pobiegła do hotelu. Zobaczyłem mężczyznę przypadkowo strzelającego do leżących na plaży ludzi.
Z relacji innego brytyjskiego turysty wynika, że mężczyzna najpierw usłyszał dźwięk przypominający wybuch fajerwerków, jednak chwilę później przerodził się w szum kul wokół plaży: To wtedy zaczęła się panika i wszyscy w popłochu ruszyli w kierunku hoteli.
Mężczyzna powiedział również, że słyszał kilka eksplozji pomiędzy wystrzałami. Uważa, że mogły to być granaty. Widział także, jak obsługa z pobliskich hoteli wybiegła w kierunku plaży, by pomóc poszkodowanym: Byli bardzo odważni. Pewnie podchodzili do ofiar, podczas gdy wciąż było słychać strzały. To ogromne poświęcenie.
Robyn Kriel, turystka z Walii opowiadała o zakrwawionych ciałach leżących na piasku i ludziach z sąsiednich hoteli, skaczących przez płoty po to, by schronić się w innym, bardziej bezpiecznym miejscu oddalonym o kilka kilometrów od miejsca ataku. Kobieta dodała, że słyszała co najmniej 30 sekund nieustających wystrzałów.
Jak poinformowało MSZ, wśród ofiar nie ma polskich turystów. W Tunezji przebywa prawie 3 tysiące naszych rodaków. Pierwsi z nich wrócą do kraju w niedzielę.
(kaj.z)