Co najmniej 170 osób zaginęło w czwartkowych wybuchach w Kabulu - podaje agencja TASS, powołując się na afgański resort zdrowia. Wcześniej informowano o około 110 zabitych. Według korespondenta telewizji CBS w ataku rannych zostało ponad 200 osób.
W dwóch wybuchach przed lotniskiem w Kabulu zginęło też 13 żołnierzy USA, a 15 zostało rannych.
Ataki były wymierzone w tłum zebranych przed lotniskiem ludzi, chcących przedostać się do portu lotniczego, by uciec z Afganistanu, którym od połowy sierpnia rządzą talibowie.
Do zorganizowania ataków w Kabulu przyznało się Państwo Islamskie Prowincji Chorosan (IS-Ch). Grupa IS-Ch powstała w styczniu 2015 roku, gdy IS odnosiło militarne sukcesy w Iraku i Syrii, zanim kalifat, który ugrupowanie to chciało ustanowić na tym terenie, został pokonany przez międzynarodową koalicję pod egidą USA.
Bojownicy IS-Ch zostali zrekrutowani spośród afgańskich i pakistańskich dżihadystów, a zwłaszcza dezerterów z ruchu talibów, którzy uważali, że nie jest to organizacja wystarczająco radykalna - podaje BBC.
Czwartkowy zamach był poprzedzony wieloma ostrzeżeniami ze strony m.in. ambasady USA, a także przedstawicielstw innych krajów, które ostrzegały własnych obywateli oraz Afgańczyków przed gromadzeniem się pod bramami lotniska.
Mimo to i mimo zamkniętych bram, przed wejściami w ciągu dnia gromadziły się tłumy.
Szef Dowództwa Centralnego USA gen. Kenneth "Frank" McKenzie zapowiedział, że misja ewakuacji cywilów z lotniska jest i będzie kontynuowana, zaś cywile będą wprowadzani na pokłady samolotów "do ostatniej chwili". Jednocześnie stwierdził, że spodziewa się dalszych prób ataków.
Zaznaczył przy tym, że dżihadyści z IS nie mają sprzętu, który pozwoliłby im zaatakować odlatujące samoloty, choć w ich kierunku były oddawane strzały.
Jednocześnie powiedział, że nie wierzy, by talibowie celowo pozwolili na przeprowadzenie ataku, bo razem z USA mają wspólny cel - jak najszybsze opuszczenie lotniska w Kabulu.
Dowódca obiecał też, że jeśli uda się znaleźć odpowiedzialnych za zamach, USA przeprowadzą atak odwetowy.
W nocy czasu polskiego głos w sprawie zamachu zabrał prezydent Joe Biden. Nie zapomnimy tego, nie wybaczymy, zmusimy was, byście za to zapłacili - powiedział, zwracając się do sprawców zamachu z Kabulu.
Prezydent USA oznajmił, że polecił dowódcom wojskowym przygotowanie planu uderzenia odwetowego wobec przywódców Państwa Islamskiego.
Dodał, że łącznie z Kabulu ewakuowano ponad 100 tys. osób, z czego ponad 7 tys. w ciągu ostatnich 12 godzin.
Podczas konferencji prasowej, już po przemówieniu Bidena, rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki stwierdziła jednak, że ewakuacja wszystkich Afgańczyków, którzy chcą wydostać się z Afganistanu, nie będzie możliwa.