"Główny dylemat tego konklawe brzmi: spokojna kontynuacja i delikatne, choć konieczne reformy, czy zupełnie nowe otwarcie" - mówi w rozmowie z Konradem Piaseckim Marek Zając, publicysta specjalizujący się w tematyce religijnej. "Karolem Wojtyłą tego konklawe mógłby być kardynał Timothy Dolan z Nowego Jorku. Kardynałowie ze Stanów Zjednoczonych zawojowali Kongregacje Generalne przed konklawe. Wypadli świetnie" - podkreśla.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Konrad Piasecki: Wpatrujemy się w komin, wpatrujemy się w mewę. Już dzisiaj białego dymu nie zobaczymy?
Marek Zając, publicysta specjalizujący się w tematyce katolickiej: To nie jest jeszcze przesądzone. Piąte głosowanie może jeszcze przynieść jakieś rozstrzygnięcie.
Bo czwarte zdaje się już nie.
Nie widzimy dymu o godz. 18, więc chyba czwarte zakończyło się bez rozstrzygnięcia. Tak naprawdę są dwa scenariusze podstawowe: scenariusz a'la Ratzinger i scenariusz a'la Wojtyła.
A'la Ratzinger to szybki wybór kogoś, kto był faworytem już w momencie, kiedy wchodził do Kaplicy Sykstyńskiej?
Tak, mamy faworyta, który przyciąga kolejne głosy i tylko kwestią czasu jest, kiedy będzie miał wymagane 2/3.
Ale uważasz, że już w tym momencie ten scenariusz można odłożyć ad acta?
Nie. Ostatecznie będziemy mogli to przesądzić dopiero jutro, kiedy około południa po raz kolejny zobaczymy czarny dym.
Nie masz poczucia, że to czwarte głosowanie jest jednak bardzo ważne? To jest dobry moment na rozstrzygnięcie. Po obiedzie, po długiej przerwie, jednocześnie już wiedząc, przy kim mogą skupić się głosy. Jeśli nie w czwartym głosowaniu, jeśli nie w piątym, to zacznie się problem.
To bardzo dobry moment na to, żeby faworyt ostatecznie zwyciężył. Pamiętajmy, że jeżeli głosowania zakończą się dziś bez żadnego rozstrzygnięcia, kardynałowie-elektorzy udadzą się do domu św. Marty. Tam będą mieli czas, żeby porozmawiać przy kolacji, żeby potem odwiedzać się w pokojach - nie jest to zabronione - żeby spotykać się nawet w większych grupach i dyskutować, czy nadal stawiać na faworytów, czy szukamy kogoś z ławki rezerwowej.
Masz takie przeczucie i takie przekonanie, że jeśli czwarte, piąte, a także szóste głosowanie nie przyniosą rezultatu, to już będzie mowa o klinczu i pacie?
Tak, wtedy będziemy już mogli powiedzieć, że ci faworyci byli mocni, ale nie na tyle, by zdobyć wymaganą 2/3 głosów. Okaże się wtedy, że była wobec nich dość silna opozycja, że wielu elektorów chciałoby zastrzyku nowej energii, świeżej krwi. Może kogoś na przykład z półkuli południowej.
Jeszcze skończmy ten wątek a'la Ratzinger. Takim Ratzingerem tego konklawe jest chyba Angelo Scola?
Tak, chociaż ciągle pamiętajmy o jednym - jedną z najlepszych metod na zatopienie kandydata jest rozpowiadanie wszem i wobec, że to murowany faworyt. To czasem bardzo przeszkadza.
Kto mógłby być Karolem Wojtyłą tego konklawe?
To jest oczywiście trudne pytanie.
Bo tutaj wachlarz jest dużo szerszy?
Tu oczywiście wachlarz jest szeroki. Jest co najmniej kilkanaście nazwisk, ale ja mogę powiedzieć, co podpowiada mi serce. Kardynał Timothy Dolan z Nowego Jorku. W ogóle, kardynałowie ze Stanów Zjednoczonych zawojowali Kongregacje Generalne przed konklawe. Wypadli świetnie... Może właśnie on?
To by znaczyło, że Kościół tak naprawdę szuka marki, szuka kogoś rozpoznawalnego, kogoś, kto może trafić do umysłów, ale jednak przede wszystkim do serc, bo tacy są kardynałowie amerykańscy.
Mają niesamowite podejście do wiernych: otwarte, spontaniczne, ciepłe, ale jednocześnie są bardzo jednoznaczni i klarowni w swoich sądach. Paradoksalnie, w tym momencie korzystają z tego, jak świetnie udało im się rozwiązać skandale seksualne. Wydawało się, że te skandale, które się rozpętały w 2002 roku zatopią amerykański Kościół. Tymczasem oni pokazali - potrafiliśmy się uporać z takim bagnem, możemy być wzorcem dla reszty Kościoła.
A czy nie uważasz, że dla Kościoła to jednak byłby zbyt wielki szok? Zwrócenie się, ku, po pierwsze, największemu imperium światowemu, a po drugie, ku krajowi, w którym katolicyzm nie jest religią dominującą?
Jeżeli takie opinie przeważą to wtedy być może wygra Ameryka Południowa. Kościół ubogi, ale też wciąż bardzo dynamiczny, otwarty, potrafiący rozmawiać z człowiekiem i przynoszący nową energię tej starej Europie.
Jak brzmi główny dylemat tego konklawe?
Główny dylemat tego konklawe brzmi: spokojna kontynuacja i delikatne, choć konieczne reformy, czy zupełnie nowe otwarcie? Oczywiście, nie nowe w tym sensie, że wywracamy całe chrześcijaństwo do góry nogami, ale dajemy światu coś zupełnie nowego i świeżego.
Uważasz, że kardynałowie postawią na któreś z tych rozwiązań?
Jeżeli do jutra do południa będziemy obserwować czarny dym, spodziewajmy się scenariusza numer dwa.