W czasie, gdy samolot malezyjskich linii lotniczych zniknął z radarów, był w najbezpieczniejszej fazie całego lotu - uważa ekspert ds. lotnictwa Richard Quest, z którym rozmawiała telewizja CNN. W dalszym ciągu nie wiadomo, co się stało z Boeingiem 777, który zaginął w sobotę.
Jak twierdzi ekspert, samolot leciał od prawie godziny, a to oznacza, że była to najbezpieczniejsza część lotu. Nic nie powinno pójść źle. Maszyna leci w tym czasie na autopilocie, piloci dokonują tylko niewielkich korekt wysokości - uważa Quest. Dodaje, że jeśli w tym czasie doszło do awarii, musiało to być coś poważnego.
Ekspert zwraca uwagę, że Boeing 777, który zaginął w sobotę miał 11 lat i był wyposażony w dwa silniki Rolls-Royce'a.
Nie była to więc stara maszyna. Malezja ma w swojej flocie 15 Boeingów 777-200, jest zatem doświadczonym operatorem - mówił Quest. Zaznaczył również, że Malaysia Airlines to szanowane linie, które cieszą się dobrą reputacją i są uważane za bezpieczne.
Ponadto, jak przypomniał ekspert, samolot był wyposażony w zapasowe zasilanie, a to ma zapewnić działanie niektórych przyrządów pokładowych i narzędzi komunikacyjnych, które powinny umożliwić bezpieczne dokończenie lotu.
Quest zapytany, czy istnieje możliwość, że boeing wylądował gdzieś bezpiecznie, odpowiedział, że jest to "wysoce nieprawdopodobne".
CNN