Przedstawiciele Zachodu powiedzieli opozycji syryjskiej, że w najbliższych dniach należy oczekiwać uderzenia w Syrii - podały źródła po spotkaniu obu stron w Stambule. Armia USA jest gotowa do działania - powiedział minister obrony USA Chuck Hagel.

REKLAMA

Opozycji powiedziano wyraźnie, że do akcji mającej na celu odstraszenie reżimu (prezydenta Syrii Baszara el-Asada) przed ponownym użyciem broni chemicznej może dojść w ciągu najbliższych kilku dni - powiedziało źródło, cytowane przez agencję Reutera.

Dodało ono, że przedstawicielom opozycji syryjskiej przekazano, iż powinni nadal przygotowywać się do międzynarodowej konferencji pokojowej zwanej Genewą 2. Ma ona dotyczyć politycznego rozwiązania konfliktu w Syrii.

W Stambule rozmawiali dziś wyżsi rangą przedstawiciele Syryjskiej Koalicji Narodowej, zrzeszającej syryjską opozycję oraz państw zachodnich i arabskich.

Z kolei Hagel powiedział telewizji BBC, że armia USA jest gotowa do natychmiastowej reakcji, jeśli prezydent Barack Obama nakaże działania przeciwko Syrii w reakcji na użycie broni chemicznej.

Hagel stwierdził, że agencje wywiadowcze USA powinny wkrótce uznać, iż zeszłotygodniowy atak na przedmieściach Damaszku przeprowadziły siły prezydenta Syrii Baszara el-Asada i że użyły w nim broni chemicznej.

Myślę, że jest całkiem jasne, że w Syrii użyto przeciwko ludziom broni chemicznej. Sądzę, że wywiad uzna, iż nie zrobili tego rebelianci, będą prawdopodobnie całkiem solidne dane wywiadowcze pokazujące, że odpowiedzialny jest rząd syryjski. Damy sobie jednak czas, by spłynęły do nas informacje - powiedział Hagel. Jesteśmy przygotowani. Zgromadziliśmy środki tak, byśmy byli zdolni do wypełnienia i zastosowania wszelkiego wariantu, jakiego zażyczy prezydent (Barack Obama) - dodał.

Amerykańska marynarka wojenna ma obecnie cztery niszczyciele we wschodniej części Morza Śródziemnego, w których zasięgu znajdują się cele w Syrii, ma również w regionie samoloty wojskowe - dodał Hagel.

Prasa amerykańska podała we wtorek, że Obama rozważa atak przeciwko Syrii, który byłby krótki i miałby ograniczony zasięg. Według "Washington Post" atak potrwałaby maksymalnie dwa dni i polegałby na wystrzeleniu z morza pocisków manewrujących lub użyciu bombowców dalekiego zasięgu. Celem nie byłyby miejsca bezpośrednio związane z arsenałem chemicznym Syrii.