"Mamy zamknięte szkoły i przedszkola, dlatego znacznie mniej ludzi pojawiło się w biurach" - mówi w rozmowie z RMF FM prezes PZU Ukraina Maciej Szyszko. "Zabroniliśmy naszym pracownikom pojawiać się w sprawach służbowych w samym centrum Kijowa. Głównie na Majdanie, gdzie odbywają się protesty" - dodaje szef ukraińskiego oddziału największej polskiej firmy ubezpieczeniowej.

REKLAMA

Krzysztof Berenda: Jak wygląda teraz Wasza praca? Ona jest jakoś szczególnie utrudniona? Zwłaszcza w Kijowie?

Maciej Szyszko: Mamy utrudnienia. Od wczoraj, od godziny 17 nie działa metro, które jest bardzo ważnym środkiem transportu używanym przez wielu ludzi. W związku z tym musieliśmy umożliwić pracownikom w miarę komfortowy i bezpieczny powrót do domu. Dlatego pozwoliliśmy im wcześniej wracać. Dzisiaj mamy dodatkowo zamknięte szkoły i przedszkola, co z kolei jest problemem dla pracowników z dziećmi. Dlatego znacznie mniej ludzi pojawiło się w biurach.

Zamknięcie metra rzeczywiście było takim problemem?

Tak. Tu są 3 linie metra. To podstawowy środek transportu w Kijowie. Jak metro jest zamykane, to złapanie taksówki jest tu niemożliwe. Wczoraj trasa na drugi brzeg Dniepru, która normalnie zajmowała 40 minut, teraz trwa ponad trzy godziny. I to wieczorem.

Obawiacie się o bezpieczeństwo pracowników?

Zabroniliśmy naszym pracownikom pojawiać się w sprawach służbowych w samym centrum Kijowa. Głównie na Majdanie, gdzie odbywają się protesty. Natomiast nasze biura w okolicach centrum nie są zagrożone. Bardziej pracownicy mają kłopot z dotarciem do pracy, albo z opieką nad dziećmi, bo nie działają szkoły, przedszkola, żłobki. Martwi nas, że te demonstracje nie dotyczą tylko Kijowa. Podobne rzeczy dzieją się we Lwowie i Tarnopolu. Tam też są protesty. Tam też ciężko dostać się do biur.

Zdjęcia z Majdanu, które widzimy, są przerażające. Proszę powiedzieć, czy tak wygląda cały Kijów? Czy to tylko jeden plac i jego okolice.

To jest bardzo skoncentrowane. To się dzieje w wielu miastach. Mamy takie bezpośrednie informacje, ale to nie jest rozlane po wszystkich ulicach.

Pytanie o biznes. Czy to co się dzieje powoduje dla was straty? W końcu pracujecie w branży ubezpieczeniowej.

Od strony ubezpieczeniowej to są zniszczenia budynków należących do rządu i do wojska. Mówiąc dyplomatycznie: My akurat nie mieliśmy za dużo szczęścia w przetargach na ubezpieczenie państwowych budynków. Ten rynek jest opanowany przez firmy związane bardziej z władzą. Krótko mówiąc, nie ubezpieczamy tego i nie widzimy dla nas za dużego ryzyka. My u siebie widzimy tylko uszkodzenia, spalenia samochodów, ale to niewielkie szkody.