Mieszkańcy Nowego Bykowa wracają do splądrowanych przez rosyjskich żołnierzy domów. Rosjanie okupowali tę niewielką miejscowość w obwodzie czernihowskim przez miesiąc. Wyjeżdżając zabrali perfumy, biżuterię, plazmy, pralki, a nawet wino – wszystko, co im wpadło w ręce.
Jedną z okradzionych mieszkanek Nowego Bykowa jest Natalia, z którą rozmawiał dziennikarz brytyjskiego "The Guardian". Po opuszczeniu miejscowości przez Rosjan odważyła się wrócić do swojego domu. Było splądrowane. Zniknęły perfumy, biżuteria, wino, skuter i kolekcja starych monet.
Kilka dni później Natalia poszła zobaczyć, w jakim stanie Rosjanie zostawili szkołę, w której pracuje. Jej też nie oszczędzili. Zabrali komputery, wyświetlacze i inne urządzenia.
W gabinecie dyrektora Rosjanie wbili nożyczki w telewizor plazmowy - skoro nie mogli go wziąć, zniszczyli.
"Ludzie widzieli, jak ładowali wszystko na ciężarówki jadące na Ural. Wszystko, co wpadło im w ręce" - mówi Natalia.
W jej miejscowości Rosjanie splądrowali dziesiątki domów. Ich mieszkańcy stracili pralki, laptopy, żywność, a nawet sofę.
W Irpieniu pewna rodzina po powrocie do swojego domu zorientowała się, że Rosjanie po prostu w nim mieszkali. Świadczyły o tym puste butelki po alkoholu, resztki jedzenia, niedopałki papierosów, a nawet zatkana nieczystościami ubikacja.
#Irpin, #Kyiv region, #Ukraine: one of apartments #RussianSoldiers broke into. The inscription on the mirror says: 'Thanks for your hospitality Z Sorry for the mess V' #RussiaUkraineWar pic.twitter.com/yHv2jvudUI
O_OstapchukApril 10, 2022
"Zabrali wszystkie ubrania, dosłownie wszystkie: męski i damskie płaszcze, buty, koszule, marynarki, nawet moją bieliznę" - oświadczyła właścicielka okradzionego mieszkania.
O grabieżach dokonywanych przez rosyjskich żołnierzy na Ukrainie pisał kilka dni temu niezależny portal Meduza. W Mozyrzu na granicy z Białorusią Rosjanie zorganizowali nawet punkt wysyłkowy. Ładowali na kamazy swoje zdobycze, co nagrały kamery monitoringu. Wśród sprzętów były hulajnoga elektryczna, pudełka z klimatyzatorami, a także butelki z alkoholem, akumulatory samochodowe, części zamienne, narzędzia.
Według niektórych mediów, skradzione rzeczy trafiały następnie na bazar na Białorusi. Inne były nadawane w paczkach do miejscowości w odległych wschodnich krańcach Rosji.