"Najbliższym celem narodowej wyprawy na niezdobyty zimą w Karakorum szczyt K2 (8611 m) jest założenie drugiego obozu na wysokości 6700 m" - powiedział szef komitetu organizacyjnego Janusz Majer. I jest na to szansa, jeśli sprawdzi się dobra prognoza pogody na weekend.
Wiadomo, co jest głównym celem, ale droga do niego prowadzi przez pośrednie etapy, równie trudne. Postawiony został już obóz pierwszy na około 6000 m. Teraz koledzy skupiają się na dwójce. I najpierw niech ona stanie się faktem, a potem będziemy mówić o kolejnych obozach - podkreślił kierownik wielu wypraw, m.in. na K2 w 1986 roku, kiedy to osiągnął wysokość 8200 m.
W piątek mimo niesprzyjających warunków pogodowych (dość silny wiatr) do obozu pierwszego dotarli Marek Chmielarski i Artur Małek. Natomiast w sobotę planowane jest wyjście dwóch zespołów: Janusz Gołąb i Maciej Bedrejczuk oraz Denis Urubko i Adam Bielecki, który wraca do wspinaczki po 10 dniach.
W środę 7 lutego na Drodze Basków doznał urazu po uderzeniu spadającym z dużej wysokości kamieniem. Skończyło się na złamanym nosie i sześciu szwach. Dwa dni później góra posłała kolejny kamień, który trafił w rękę Rafała Fronię. Po wykonaniu badań w szpitalu w Skardu zdiagnozowano u niego pęknięcie przedramienia. Kontuzja wykluczyła go z dalszego udziału w wyprawie (14 lutego wrócił do kraju). Po tych wypadkach Wielicki podjął decyzję o przeniesieniu działalności na klasyczną drogę biegnącą Żebrem Abruzzi.
W piątek było w bazie w miarę spokojnie. Mocno nie wiało, 30 do 40 km/h, natomiast wyżej było gorzej. Wiatr jest naszym wrogiem numer jeden. Jak zawieje 50-60 km/h to nic się zrobi - dodał Marcin Kaczkan, zdobywca dwóch ośmiotysięczników - samotnie Nanga Parbat w 2010 roku i K2 w 2014.
(m)