Jest wniosek o ponowne przesłuchanie funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa, którzy zeznawali w sprawie wypadku drogowego Beaty Szydło w Oświęcimiu - dowiedział się Onet. To rezultat wywiadu byłego oficera, który w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" powiedział, że w tej sprawie składał fałszywe zeznania.

REKLAMA

Według Onetu, pełnomocnik oskarżonego Sebastiana Kościelnika, który kierował fiatem seicento uczestniczącym w wypadku, złożył do Sądu Okręgowego w Krakowie wniosek o ponowne przesłuchanie funkcjonariuszy dawnego Biura Ochrony Rządu, którzy zeznawali w procesie.

Doniesienia prasowe nie są jeszcze dowodem. Teraz były oficer i jego koledzy powinni przed sądem potwierdzić lub zaprzeczyć (...) To może być prawdziwy przełom w sprawie - mówi Onetowi mecenas Władysław Pociej.

Wniosek powinien zostać rozpoznany 18 stycznia.

Według portalu, zeznania w sprawie mogło dotychczas złożyć dziewięciu pracowników Służby Ochrony Państwa.

Wypadek Beaty Szydło

Do wypadku kolumny rządowej wiozącej ówczesną premier Beatę Szydło doszło 10 lutego 2017 roku. Trzy pojazdy wyprzedzały w Oświęcimiu fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zacząć skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu. Limuzyna wjechała w drzewo, poszkodowana została Szydło oraz funkcjonariusze BOR.

Po długim śledztwie i procesie w lipcu 2020 roku Sąd Rejonowy w Oświęcimiu zdecydował, że kierowca seicento Sebastian Kościelnik jest winny nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego. Wyrok jest nieprawomocny, a obrona zapowiadała apelację.

Były oficer BOR: Składaliśmy fałszywe zeznania

W połowie grudnia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Piotr Piątek, były oficer BOR, który był w grupie funkcjonariuszy jadących z Beatą Szydło w rządowej kolumnie w lutym 2017 roku, wyznał, że on i inni BOR-owcy składali fałszywe zeznania. Wszyscy funkcjonariusze mieli zapewniać śledczych, że kolumna jechała prawidłowo, używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Piątek przekonuje, że to nie była prawda, a on i inni funkcjonariusze za wiedzą przełożonych porozumieli się, by składać fałszywe zeznania.

Kolumnę można uznać za uprzywilejowaną, gdy ma włączone sygnały świetlne i dźwiękowe. Świadkowie zapewniali, że dźwięków nie było i podobnie uznał sąd w Oświęcimiu. Stwierdził, że kierowca BOR również złamał przepisy, ale nie postawiono mu zarzutów, a prokuratura nie chciała prowadzić w tej sprawie śledztwa.

Były oficer BOR powiedział, że sygnałów dźwiękowych nie włączano najprawdopodobniej ze względów wizerunkowych. Żeby ludzie nie widzieli, że władza "się wozi i panoszy". Za każdym razem, gdy jeździłem do domu pani premier, nie włączaliśmy syren. Jechaliśmy po cichu, żeby nie wzbudzać sensacji - mówi.

Piątek mówi, że fałszywe zeznania składał, gdyż wiedział, że musi to robić, jeśli chce "dalej pracować i awansować". Taką wersję miał przekazać mu dowódca zmiany. On zarządził, jak mamy jechać i jak mamy mówić... To nie było mówione wprost. Raczej "Piotrek, wiesz jak było", "wiesz, jak będzie dobrze dla nas", "wiesz, jak mówić" - mówi "GW".