Działają od 12 lat. W tym czasie wybudzili ze śpiączki 32 osoby - najprawdopodobniej najwięcej w Europie. Zakład opieki długoterminowej "Światło" z Torunia to jedyna placówka w Polsce, która zajmuje się wybudzaniem ze śpiączki dorosłych, choć na pomoc mogą też liczyć młodsi pacjenci. Reportaż Pawła Balinowskiego to opowieść o tym, że "zamknięci" pacjenci mogą mieć pełną świadomość, ale i o tym, że dzięki "Światłu" wielu z nich dostaje nowe życie.
Zakład Fundacji "Światło" jest położony na uboczu, z dala od centrum Torunia. Jest otoczony lasami, w pobliżu nie ma zatłoczonych ulic, słowem - panuje tutaj cisza i spokój, co ma ogromne znaczenie nie tylko dla ciężko chorych pacjentów, ale też dla pracowników, którzy się nimi opiekują.
"Światło" przyjmuje pacjentów z całej Polski. Jesteśmy akurat z okolic Wrocławia - mówi naszemu reporterowi ojciec jednej z pacjentek. Bardzo długo szukaliśmy odpowiedniego miejsca dla córki, w końcu się udało, a poziom opieki jest naprawdę bardzo wysoki - podkreśla.
Praca z pacjentami w śpiączce to trudne i wymagające zadanie. Każdy pacjent, którego przyjmujemy, musi mieć tzw. wielozmysłowe bodźcowanie - opowiada Janina Mirończuk, dyrektor "Światła". To nie tylko rehabilitacja ruchowa, ale praca nad wszystkimi pięcioma zmysłami - zaznacza. Niezależnie od tego, czy do ośrodka trafił pacjent po zawale, udarze czy wypadku komunikacyjnym, istotą leczenia jest regeneracja uszkodzonego (w różny sposób) mózgu. Przez rehabilitację wielozmysłową trzeba pobudzać pacjenta, żeby zdrowe komórki mózgowe zaczęły normalne funkcjonowanie, tak by pacjent chciał do nas wrócić, żeby dał sygnał, co do niego dociera - tłumaczy Janina Mirończuk.
W uzyskaniu takiego sygnału od pacjenta pomaga wyjątkowy wynalazek - cyberoko. Umożliwia ono niewerbalny kontakt z pacjentem - wychwytuje najmniejszy ruch gałki ocznej, którego nikt nie jest w stanie zobaczyć. Pacjent wybiera litery na wirtualnej klawiaturze i komunikuje się w ten sposób z lekarzami i rodziną.
Mamy cyberoko od trzech lat. Pozwala nam stwierdzić, jak wiele jest świadomości w "zamkniętych" pacjentach - mówi Janina Mirończuk. I podaje przykład: pacjentka, która być może do końca swojego życia nie zrobi nawet jednego świadomego ruchu palcem, jest zupełnie świadoma swojej sytuacji, żyje w środku. Przy pomocy cyberoka prosi, żeby zmienić jej kolor włosów albo żeby zrobić jej makijaż - opisuje dyrektor "Światła".
Inna pacjentka poprosiła swoich opiekunów, by przynieśli jej… kieliszek martini z oliwką. Kolejna, z wykształcenia lekarz weterynarii, poradziła jednej z rehabilitantek, jaki lek powinna podać swojemu choremu psu - co więcej, nazwę leku podała po łacinie. Ich historie są dowodem, że wielu pacjentów jest nie tylko świadomych tego, co dzieje się wokół nich, ale też zachowuje pełną sprawność umysłu.
Rodziny, które po raz pierwszy miały okazję porozumieć się ze swoim "zamkniętym" krewnym, przeżyły wzruszające chwile. To było niesamowite przeżycie. Miałem miękkie nogi i łzy w oczach za każdym razem, kiedy widziałem na ekranie odpowiedzi - opowiada ojciec jednej z pacjentek "Światła". To daje nadzieję - mówi.
Przez 12 lat działalności zakład "Światło" wybudził aż 32 osoby. Samo wybudzenie to jednak nie koniec. Uszkodzenie mózgu zawsze ma swoje następstwa, wymagające rehabilitacji praktycznie do końca życia. Każdy z wybudzonych jest jednak świadomy. Jest świadomym członkiem społeczeństwa i dostał szansę powrotu do - można powiedzieć - "innego zdrowia" - mówi dyrektor Mirończuk. Wśród tych 32 osób, które udało nam się wybudzić, niestety nie ma takiej, która nie miałaby żadnego następstwa przebytej śpiączki - dodaje.
Mimo wszystko ci, których udało się wybudzić, są w stanie prowadzić normalne życie. Pierwszy pacjent, który odzyskał świadomość w toruńskim zakładzie, Radek, skończył szkołę, teraz myśli o założeniu rodziny i znalezieniu pracy.
W grudniu ubiegłego roku w ośrodku fundacji "Światło" wybudziły się aż trzy osoby. Bardzo młodzi ludzie, którzy dostali drugą szansę i być może - jak Radek - wrócą do szkoły i spróbują zacząć życie od nowa.
Na razie w zakładzie jest miejsce dla 46 pacjentów. Fundacja "Światło" ma jednak w planach wybudowanie nowego zakładu, który pomieściłby 80 osób. Wraz z wyposażeniem ma on kosztować 15 milionów złotych, z czego fundacja musi wyłożyć 2,6 miliona, reszta natomiast będzie pochodzić z funduszy unijnych. W tej sprawie trwają już rozmowy z urzędem marszałkowskim. Głównym problemem "Światła" jest jednak zebranie wkładu własnego. Janina Mirończuk nie ukrywa, że liczy na darczyńców. Taki ośrodek neurologiczny musi powstać, bo nie można zrobić kroku w tył, skoro już wiemy, jak wiele można zrobić dla pacjentów w śpiączce - przekonuje pani dyrektor.