"Pierwsze głosowanie jest bardzo ważne jest Rafała Trzaskowskiego, który potrzebuje potwierdzenia pozycji "mesjasza opozycji". Ale żeby zyskał tę możliwość, musi uzyskać stosowną legitymację, która zaczyna się od wyniku 30 proc. głosów" - stwierdził w rozmowie z Onetem Marcin Duma - prezes Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych. "Dla Andrzeja Dudy z kolei ważne jest, aby dystans pomiędzy nim a Rafałem Trzaskowskim był jak największy. Sztabowcy zapewne cieszyliby się z przewagi rzędu kilkunastu proc. i więcej" - ocenił.

REKLAMA

Jest taka emocja wśród Polaków - zagospodarowana przez sztab Andrzeja Dudy - która sprowadza się do lęku o to, co się stanie, jeśli prezydent będzie z innej opcji niż rząd. I jak to wpłynie na sprawność państwa podczas kryzysu - również antycypowanym kryzysie gospodarczym - tłumaczył w rozmowie z Onetem Marcin Duma. Na to nakłada się również obawa po stronie wyborców opozycji o to, że wybór prezydenta spoza obozu rządowego może być tytułem do tego, żeby wszystkie niepowodzenia gabinetu Morawieckiego zrzucać na prezydenta i próbować ubrać go w winę za to, że się nie udało - zauważył szef IBRiS.

Duma podkreślił, że między pierwszą a drugą turą będziemy obserwować przepływy wyborców, które powinny premiować kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego. Ale dobry wynik Andrzeja Dudy będzie demobilizował zwolenników opozycji głosujących w pierwszej turze. Chodzi o odebranie im nadziei na to, że Trzaskowski jest w stanie wygrać z urzędującym prezydentem - tłumaczył. Druga rzecz, o którą Andrzej Duda bije się w niedzielę to potwierdzenie niepodzielnego panowania na polskiej scenie politycznej - dodał w rozmowie z Onetem.

Szef IBRiS ocenił, że niska frekwencja w wyborach mogłaby być korzystna dla ubiegającego się o reelekcję Andrzeja Dudy. Twardych wyborców Andrzeja Dudy jest więcej niż twardych wyborców Rafała Trzaskowskiego - stwierdził. Komunikaty profrekwencyjne mogą się okazać skuteczne nie tylko na wsi. Choć teoretycznie potencjał mobilizacyjny jest tam ogromny. Rządzący nieprzypadkowo otwarcie mówią, że upominają się o Polskę, która jest pogardzana przez wielkie miasta - zauważył Duma.