"Z pewnością miałam wiele wzlotów i upadków" - przyznała Agnieszka Radwańska po zwycięstwie nad Hiszpanką Garbine Muguruzą 7:6 (7-1), 6:3 w rozgrywanym w Singapurze turnieju WTA Finals. Dzięki wygranej Polka, która wcześniej uległa Rosjance Swietłanie Kuzniecowej, zachowała szanse na awans do półfinału. Po meczu dziękowała polskim kibicom za wsparcie. "Naprawdę doceniam wszystkie polskie flagi i doping w moim ojczystym języku" - podkreślała.
Zagrałam solidnie. W ważnych momentach wychodziły mi świetne uderzenia - mówiła Radwańska po spotkaniu z Muguruzą, zastrzegając, że "to był wyrównany mecz". Z pewnością miałam wiele wzlotów i upadków. Nie brakowało też przełamań w pierwszym secie, w którym zwycięstwo było sprawą otwartą. Bardzo się cieszę, że zagrałam dobry tie-break. To mi bardzo pomogło i oczywiście cieszę się, że zamknęłam to spotkanie w dwóch partiach - podsumowała.
Poprzednio nasza najlepsza tenisistka zmierzyła się z Muguruzą w ubiegłorocznym półfinale WTA Finals i z tamtego pojedynku również wyszła zwycięsko (triumfowała zresztą później w całym turnieju). Pamiętam, że był to jeden z najlepszych meczów, jakie zagrałam. Jeśli więc miałabym wybierać, to poprzedni mecz był lepszy niż dzisiejszy. Rywalizacja z przeciwniczką taką jak Garbine to wyzwanie. Zmusza zawsze do tego, by dać z siebie wszystko - komplementowała Hiszpankę.
Po środowym meczu, który zakończył się o północy czasu lokalnego, Radwańska zwróciła się do kibiców na trybunach. Dziękuję wam, że zostaliście tak późno. Naprawdę doceniam wszystkie polskie flagi i doping w moim ojczystym języku. Bardzo mi to pomogło - mówiła.
Na konferencji prasowej zdradziła zaś, że nawet wtedy, gdy wie, że czeka ją rywalizacja w sesji wieczornej, to dzień wcześniej trenuje w ciągu dnia. Przyznała też, że po meczu potrzebuje zazwyczaj około 4-5 godzin, by ochłonąć i zasnąć. Na szczęście mam tabletki, które pomagają mi zasnąć, i dziś na pewno jedną wezmę - uśmiechnęła się.
Krakowianka dwa dni wcześniej przegrała z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową 5:7, 6:1, 5:7, więc dzięki środowemu zwycięstwu nad Muguruzą zachowała szanse na awans do półfinału. W piątek powalczy o niego z Czeszką Karoliną Pliskovą, z którą wygrała wszystkie sześć dotychczasowych spotkań i to bez straty seta.
Karolina ma za sobą świetny sezon, gra regularny tenis. Zobaczymy, co będzie. Wiele z naszych meczów odbyło się dawno temu. Dużo było zaciętych, decydowało kilka punktów. Choćby w ostatnim naszym spotkaniu w Stuttgarcie. To był dobry mecz ze zwariowanym tie-breakiem - wspominała Polka.
Przyznała także, że po porażce z Kuzniecową była rozczarowana, ale - jak zaznaczyła - kluczowe jest, by nie rozpamiętywać takich rzeczy. Wszystkie mecze tutaj są długie i zacięte. Trzeba pamiętać, że po pierwszej kolejce jeszcze nic nie jest w tym turnieju rozstrzygnięte, i po prostu dalej robić swoje - podkreśliła.
Chwaliła też Kuzniecową, która zakwalifikowała się do WTA Finals jako ostatnia, zaledwie dzień przed rozpoczęciem zmagań, ale jako pierwsza zapewniła sobie awans do półfinału.
Jest na fali. Prezentuje świetny tenis. To kolejny w ostatnim czasie świetny tydzień w jej wykonaniu, mimo licznych podróży - zwróciła uwagę Radwańska.
Dziennikarze zapytali ją także o nietypowe zachowanie Kuzniecowej w czasie ich poniedziałkowego pojedynku: Rosjance przeszkadzał w grze warkocz, więc podczas jednej z przerw... poprosiła o nożyczki i go skróciła. Krakowianka, która dopiero po spotkaniu obejrzała wideo z całą sytuacją, przyznała, że "to było dziwne". Ja zawsze spinam włosy do góry i nigdy ich nie obcinałam na korcie. Ale może po prostu ona jest dobrą fryzjerką. Ja wolę, by moje włosy zostały takie, jakie są - podsumowała z uśmiechem.
(edbie)