Władze Wrocławia zapłaciły 360 tysięcy złotych za bilety na trzy mecze Euro 2012 rozgrywane na Stadionie Miejskim. Średnio na każde spotkanie wypada ponad 320 wejściówek. Kupić mogą je głównie osoby związane z magistratem i zaangażowane w przygotowania do mistrzostw. W mieście zawrzało. Nie można dzielić kibiców na lepszych i gorszych - usłyszała reporterka RMF FM.
Magistrat nawet nie próbuje się bronić, bo - według urzędników - nie ma w tej sprawie nic zdrożnego. To jest jeden z elementów tej imprezy. Gdzie tu jest problem? Problem widzą media, nie my. Żaden system nie zostanie oceniony jako dobry, każdy będzie krytykowany - argumentuje Paweł Czuma, rzecznik prezydenta Wrocławia.
Problem widzą jednak nie tylko media. Każdy, kto nie dostał biletów, też chciałby skorzystać z takiej uprzywilejowanej kasy. Moim zdaniem są równi i równiejsi. Oni mają pierwszeństwo, bo są bliżej źródła. Moja rodzina starała się nabyć bilety, wpisywaliśmy się przez internet i nie mieliśmy szans, żeby dostać wejściówki - mówią mieszkańcy Wrocławia, z którymi rozmawiała reporterka RMF FM Barbara Zielińska.
Władze miasta dysponują jeszcze darmowymi biletami, które UEFA przekazuje miastom organizatorom turnieju. To 70 wejściówek na każdy mecz. Te - jak zapewnia magistrat - zostaną rozdane za darmo najlepszym uczniom i młodym sportowcom.