Wojna spowoduje konieczność przyzwyczajenia się do zupełnie innej rzeczywistości. Pozrywane łańcuchy dostaw plonów i nawozów napawają niepokojem władze nawet w krajach odległych od Rosji i Ukrainy, takich jak Egipt. A Polska? „Będziemy musieli zmienić przyzwyczajenia żywieniowe, a także przestawić tryby naszego, polskiego rolnictwa” – przekonuje gość Bogdana Zalewskiego w radiu RMF24.

REKLAMA

Bogdan Zalewski: W pana CV czytamy, że pracował pan w Miejskim Zespole Obiektów Sportowych w Płocku, między innymi był pan kierownikiem stadionu miejskiego. Według badań w Polsce marnuje się około 9 milionów ton żywności rocznie. Pytanie pierwsze. Czy wie pan, ile Stadionów Narodowych dałoby się tym wypełnić?

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Wojna w Ukrainie wymusi zmianę naszych przyzwyczajeń żywieniowych

Arkadiusz Iwaniuk, poseł, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy, parlamentarzysta z Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi: Nie wiem. Tu mnie pan redaktor zaskoczył, ale niewątpliwie bez względu na to, ile tych stadionów byśmy zapełnili tą żywnością, to jest bardzo dużo.

Mniej więcej siedem.

Zdecydowanie za dużo.

Blisko połowa marnowanej żywności: pieczywa, owoców, wędlin i warzyw przypada na gospodarstwa domowe. Pytanie drugie. Czy wojna w Ukrainie zmieni stosunek nas Polaków do chleba naszego codziennego, powszedniego?

Musi zmienić. Musimy zmienić przyzwyczajenia, bo to, co się dzieje w Ukrainie, a więc tak naprawdę u jednego z większych producentów, jeśli chodzi o oleje, żyto spowoduje duże zachwianie na rynku europejskim, ale również światowym. Musimy więc się przyzwyczaić do tego, ale również przestawić nasze rolnictwo.

Putin stosuje broń żywnościową - można powiedzieć - a tzw. nasza rządowa tarcza antyputinowska ma zapobiegać wzrostowi cen żywności. Rolnicy, przypomnę naszym słuchaczom, mają dostać wsparcie z budżetu państwa do nawozów - 500 złotych na hektar powierzchni upraw rolnych i 250 złotych na hektar powierzchni łąk, pastwisk i traw na gruntach ornych. Pytanie trzecie do pana, panie pośle. Czy popiera pan rządowy pomysł?

Oczywiście, że popieram, bo to, co obserwujemy w ostatnim czasie: wzrost cen gazu czy cen energii elektrycznej - i co za tym idzie ceny nawozów - powoduje to, że ta produkcja rolna staje się nieopłacalna. Więc wszystko co wspiera rolników jest jak najbardziej przez nas popierane. Te 500 zł - o ile Komisja Europejska się na to zgodzi, bo jest nadal ciągle znak zapytania - może być niewystarczające, żeby pokryć tę podwyżkę cen nawozów.

Pytanie o Komisję Europejską zatem. Pytanie czwarte. To dobrze, że trzeba się o to prosić Brukselę?

Ja rozumiem, że w obecnej sytuacji bardzo kryzysowej - po pierwsze wojna za naszą wschodnią granicą, po drugie musimy pamiętać, że bardzo dużym graczem na rynku rolno-spożywczym była Ukraina - są te zachwiania. Poza tym, w związku z tym, co wyczynia Rosja, że tak to ujmę, a więc ceny ropy, gazu podskoczyły mocno do góry, nie tylko z tego powodu, ale również.

Na europejskiej giełdzie gaz rok temu kosztował niespełna 18 euro za jedną megawatogodzinę a dzisiaj? Sprawdzał pan? Ja sprawdziłem, ponad 102 euro za jedną megawatogodzinę. Pytanie piąte. Kto jest za to odpowiedzialny?

Obecna sytuacja. Natomiast niewątpliwie, jeśli chodzi o dostawy gazu do Polski, to rozwiązanie które zastosował rząd polski, a więc przejście z kontraktów długoterminowych na zakupy spotowe w takich okolicznościach spowodowało znaczący wzrost cen gazu.

Ja ponawiam pytanie, kto jest za to odpowiedzialny długoterminowo?

Za to odpowiedzialny jest oczywiście rząd, bo dywersyfikacja, sposób zakupu, a więc na dzisiaj rząd i oczywiście sytuacja na rynku.

Sytuacja, to znaczy co?

Wojna Rosji i Putina.

Oczywiście wojna Putina, oprócz tego polityka gazowa Unii Europejskiej. Zgodzi się pan?

Tak, ale nie możemy też wszystkiego przerzucać na klimat.

Nie przerzucam na klimat, ja przerzucam na klimat polityczny i konkretne decyzje.

Dobrze, zgadzam się. W takim razie ma pan rację, ale w tym wszystkim musi się odnajdować polski rząd.

Francuskie koncerny rolno-spożywcze i supermarkety nie chcą wycofywać się z rosyjskiego rynku. "Naszym priorytetem jest pozostanie w Rosji, zagwarantowanie zbiorów i dostaw żywności, nie chcemy, aby obecny kryzys przekształcił się w kryzys żywnościowy". Czy należy bojkotować francuskie firmy?

To znaczy musimy sobie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie, to pytanie kieruję oczywiście do francuskich firm. Czy to, co robi Rosja w Ukrainie im odpowiada? Czy w związku z tym nie należy bojkotować wszystkiego i wszystkich objąć sankcjami, a więc wszystkie produkty i całą produkcję, jeśli chodzi o Rosję? Każda złotówka dostarczona Rosji, to kolejny nabój wystrzelony w Ukrainie, dla mnie to jest proste pytanie, bojkotować.

To ja doprecyzuję moje pytanie, czy należy bojkotować francuskie firmy, mimo że zapewniają pracę także Polakom tutaj w naszym kraju?

Panie redaktorze, jeśli podejmiemy decyzję, że odejdziemy od rosyjskiego gazu i ropy, to będą decyzje, które odbiją się na Polakach. Pytanie zasadnicze, czy fakt, że wzrosną ceny w Polsce jest wystarczający do tego, żeby uchronić kolejne życia dzieci i kobiet, ludzi w Ukrainie? To trzeba zadać sobie krótkie pytanie, co wybieramy: wojnę w Ukrainie i wsparcie Rosji czy też całkowicie bojkotujemy i blokujemy Rosję od dopływu pieniędzy z Zachodu. Jestem za tym, żeby całkowicie zablokować Rosję.

To jeszcze jedna krótka kwestia. Rolnicy będą mogli w tym roku wykorzystać ugory do produkcji żywności i pasz oraz prowadzić tam produkcję w ramach zazielenienia. Poinformował o tym resort rolnictwa. Pytanie siódme, ostatnio do pana, popiera pan taką orkę na ugorze, jako ekolog?

Oczywiście, 4 proc. zasobów musi być w tej chwili odłożonych jako ugor. Oczywiście trzeba to zagospodarować. Tak jak wcześniej panie redaktorze powiedziałem, część dostaw z Ukrainy, największego dostawcy jeśli chodzi o pszenicę, kukurydzę, słonecznik nam wypadnie. Nie wiemy, co będzie w przyszłym sezonie. Jak daleko posunie się zakres wojny, a więc musimy się zabezpieczyć na przyszłe sezony. Jako Polska, ale też jako Europa. To jest dobry kierunek.