Co najmniej 25 osób zginęło dziś w samobójczym zamachu w centrum Damaszku - to kolejne ofiary wojny w Syrii, która trwa już dokładnie 6 lat. Rozpoczęła się 15 marca 2011 roku od masowych protestów przeciwko prezydentowi Baszerowi Al-Asadowi. Jego rodzina panuje w Syrii od 40 lat. "Nikt nie spodziewał się, że będzie to największy kryzys humanitarny naszych czasów" – powiedziała w rozmowie z Pawłem Balinowskim Monika Korowajczyk-Sujkowska z Polskiej Akcji Humanitarnej.

REKLAMA

Paweł Balinowski: Dziś szósta rocznica wybuchu konfliktu w Syrii. Zacznijmy od tego, jak w tym momencie można podsumować tę wojnę? Jak wygląda w liczbach i co przez te 6 lat się działo?

Monika Korowajczyk-Sujkowska - dyrektor działu pomocy humanitarnej i rozwojowej Polska Akcja Humanitarna: Gdy w 2011 roku mieliśmy do czynienia z początkiem konfliktu w Syrii, nikt z nas i chyba nikt na świecie nie spodziewał się, że będzie to największy kryzys humanitarny na świecie. W tej chwili tak się określa konflikt z Syrii. 13 mln osób potrzebuje natychmiastowego wsparcia. To są naprawdę osoby, które są zagrożone bezpośrednio: ich zdrowie i ich życie, więc myślę, że te liczby i ta skala mówią same za siebie.

Skala, której i my doświadczamy. W Europie mówi się przez ostatnie parę lat o fali uchodźców. Niekoniecznie mówi się za to, skąd ci uchodźcy się wzięli - dopiero stosunkowo niedawno w świadomości ludzi zaczęło funkcjonować, że są to uchodźcy przede wszystkim z Syrii.

Zgadza się. Statystyki pokazują, że znaczna część tych uchodźców, którzy docierają do Europy pochodzi właśnie z Syrii. Jest to jakaś zemsta Syrii na Europie i na świecie za to, że ten konflikt nie został rozwiązany, że Syria pozostała sama sobie, że sytuacja wygląda tak jak wygląda. Rzeczywiście Europa dostała trochę rykoszetem jeśli chodzi o konflikt syryjski w postaci uchodźców, którzy do nas docierają.

Jak pomagamy w tym momencie? Jak państwo, jako Polska Akcja Humanitarna pomagacie Syrii?

Od kilku lat działamy głównie w sektorze wodno-sanitarnym, czyli przede wszystkim dostarczamy to, co potrzebuje każdy człowiek do godnego przeżycia przynajmniej krótkiego okresu. To jest: dostęp do wody, odpowiednich warunków sanitarnych, dostarczamy wodę w cysternach, budujemy toalety, prowadzimy szkolenia z promocji higieny, ale także dostarczamy żywność w postaci koszów z żywnością, dostarczamy mąkę do piekarni w celu wypiekania chleba, potem jego dystrybucji wśród beneficjentów. Działaliśmy też w sektorze zdrowia, realizowaliśmy projekt mobilnej kliniki, która dostarczała opiekę medyczną dla osób, które nie miały dostępu do tego typu usług. Głównie w tych sektorach działamy i głównie taką pomoc świadczymy.

No właśnie, to pokazała bardzo dokładnie sytuacja w Aleppo podczas oblężenia, że w Syrii brakuje właśnie tych najbardziej podstawowych rzeczy: wody, mąki do chleba. To są rzeczy, których tak po prostu tam nie ma.

Człowiek bez wody jest w stanie przeżyć ledwie parę dni, więc tam woda jest kluczowa nie tylko do picia, ale też do przygotowania żywności, higieny. Brak wody to też oczywiście problem z rozprzestrzenianiem się chorób. Z naszego punktu widzenia ta woda jest istotna, ale są też inne organizacje, które działają w innych sektorach (w edukacji). Pamiętajmy, że wyrastają całe pokolenia syryjskich dzieci, które w ogóle nie chodzą do szkoły, które nie umieją pisać, nie umieją czytać, są nazywane pokoleniem straconym. W Syrii też jest bardzo duży problem z dostępem do opieki medycznej - tak naprawdę go nie ma. Ludzie często cierpią albo umierają na bardzo proste choroby i schorzenia, bo nie otrzymują wsparcia, więc tak naprawdę ten konflikt dotknął społeczeństwo na każdej płaszczyźnie życia i to nie jest chyba zaskoczeniem, bo każdy z nas wie, czego człowiek potrzebuje do życia. Potrzebuje przede wszystkim bezpieczeństwa. To jest wyższa potrzeba, ale potrzebuje przede wszystkim wody, żywności, schronienia, ubrania i jakiejś opieki medycznej - niezbędnych artykułów do funkcjonowania.

I dlatego mówimy o największej katastrofie humanitarnej naszych czasów, bo tych podstawowych rzeczy po prostu brakuje. Czy można ocenić, ile osób pracuje, pomaga w Syrii w tym momencie?

My operujemy z Turcji, mamy swoje biuro w Turcji. W Turcji przebywa ok. 15 osób, w samej Syrii pracuje ponad 70 osób, ale są to głównie pracownicy lokalni, syryjscy. Są to oczywiście nasi pracownicy, którzy pracują z nami w oparciu o umowę o pracę.

Jak pomóc może ktoś, kto chciałby to zrobić teraz, ale nie wie, jak się do tego zabrać?

Wiele osób o to pyta. Pierwsza odpowiedź jest bardzo prosta. Zachęcam do wpłat na nasze konto Polskiej Akcji Humanitarnej albo po prostu wsparcie jakiejkolwiek innej, wiarygodnej organizacji, która tam działa w terenie, która wspiera tych Syryjczyków na miejscu. Druga sprawa: dajmy tym Syryjczykom ze swojej strony trochę solidarności i zrozumienia, że uchodźcom nikt się nie staje z wyboru, i że życie uchodźcy jest naprawdę straszne. Myślę, że tutaj nam w Polsce potrzeba zrozumienia na tej płaszczyźnie.

Czy Syria to miejsce dla wolontariuszy, którzy chcieliby tam pojechać i pomagać? Czy w tym momencie jest to raczej utrudnione?

Ze względów bezpieczeństwa i operacyjnych, do Syrii jest bardzo utrudniony wjazd, więc tam na razie w ogóle nie wjeżdżamy. Jeśli chodzi o pracę to my nie mamy wolontariuszy. Wszystkie osoby, które tam pracują są naszymi pracownikami. Na naszej stronie można znaleźć różne oferty pracy.

Jeżeli ktoś chciałby rzeczywiście poświęcić swój czas, część swojego życia to może się zgłosić...

Tak, oczywiście. Wiele osób zgłasza się tutaj do nas. Są wolontariuszami w Warszawie, w biurze, wspierają nas w różnej formie.

Jakie są perspektywy tego konfliktu z punktu widzenia humanitarnego? Politycznie scenariusze są różne: zaangażowanie rosyjskie, itd. Mówi się w pewnym sensie nawet o uregulowaniu tego konfliktu. Jak to jednak wygląda z perspektywy humanitarnej?

Perspektywy są bardzo słabe, jeśli chodzi w ogóle o rozwiązanie tego konfliktu, jakąś możliwość pchnięcia tego procesu pokojowego na właściwe tory. Z punktu widzenia pomocy humanitarnej to chyba wszyscy są pewni, że ten kraj będzie przez lata potrzebował pomocy i nawet jeśli ten konflikt się skończy, to kraj jest tak zniszczony, że będzie potrzebował jeszcze wsparcia bardzo, bardzo długo.

Wielu osobom może wydawać się, że Syria to daleki kraj, a wcale nie jest tak odległy od centrum Europy.

Tak, Bliski Wschód graniczy tuż z Turcją, do której jeździmy na wakacje, więc rzeczywiście nie jest to tak daleko jak nam się wydaje.

Mimo to w świadomości wielu ludzi tkwi, że to wszystko, co dzieje się Syrii jest na drugim końcu świata i nas nie dotyczy. Jak walczyć z takim myśleniem?

Kiedy rozmawiam z ludźmi, którzy mają czy obiekcje w kwestii pomocy uchodźcom, czy w ogóle pomocy za granicą, bo uważają, że w Polsce jest tak dużo problemów społecznych, że powinno się w pierwszej kolejności je rozwiązywać, to mówię, że nie jest to kwestia wartościowania. Cierpienie ludzkie jest zawsze cierpieniem ludzkim, niezależnie, gdzie ten człowiek się znajduje. Jest też taka różnica, że w Polsce nikt nie umiera na ulicy z głodu, nikt nie umiera z powodu braku dostępu do wody, żywności, opieki medycznej, itd. Dzieją się różne patologie, ale na pewno nie mamy do czynienia z takimi sytuacjami skrajnymi, więc to jest pierwszy powód. A druga kwestia to jest taka, tak myślę, że trzeba sobie wyobrazić taki scenariusz: gdyby w Polsce nastąpiła taka sytuacja, że nasz kraj jest w stanie wojny, został zniszczony, nie mamy dokąd uciekać i jesteśmy zdani na pomoc zewnętrzną... Czy chcielibyśmy, żeby ktoś nam pomógł? Proste pytanie.

I tym pytaniem zakończmy. Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dziękuję bardzo.