"Chochoł został zakupiony w Wiśle podczas Dni Kultury Beskidzkiej. Wydawał mi się dość oryginalny. Widać, że to jest lokalne dzieło, a nie jakaś chińszczyzna" - tak o pamiątce wyróżnionej w piątym etapie naszego wakacyjnego konkursu mówi pani Małgosia z Gliwic. Z właścicielką chochoła rozmawiał Marcin Buczek.
Marcin Buczek: Gdzie pani kupiła chochoła?
Pani Małgorzata z Gliwic: Chochoł został zakupiony w Wiśle podczas Dni Kultury Beskidzkiej. Tam właśnie pojechaliśmy z rodziną na weekend i wtedy kupiliśmy tę pamiątkę.
Dlaczego wybrała pani akurat taką pamiątkę?
Wydawał mi się dość oryginalny. Widać, że to jest lokalne dzieło, a nie jakaś chińszczyzna.
Z czego jest zrobiony?
Z polskiej słomy i z polskiego drewna
Czy zbiera pani pamiątki wakacyjne?
Tak. Mam dość duży zbiór różnych pamiątek z Polski i spoza kraju.
Czyli jadąc w inne miejsce, zawsze pani coś przywozi?
Staram się. To już taka kolonijna tradycja, bo nawet ostatnio wygrzebałam gipsowy pomnik Westerplatte.
To pewnie z Gdańska?
Tak, jeszcze z czasów kolonijnych. Kupiony jakieś 20 lat temu.
A co pani przywozi z innych rejonów Polski i świata?
Kiedyś byliśmy z mężem na wycieczce pociągiem po Europie. Nocą jeździliśmy, a w dzień zwiedzaliśmy Pragę, Paryż, Barcelonę. Dojechaliśmy do Lizbony. I z każdej z tych stolic mam jakąś taką pamiątkę. Na przykład mały Most Karola z Pragi, wieżę Eiffla - wiadomo z Paryża, a z Barcelony figurę świątyni Sagrade Familia. Kiedyś z podróży poślubnej w Portugalii, przywieźliśmy sobie z mężem butelkę porto. I jest do dzisiaj zamknięta. Trzymamy ją na 25 rocznicę ślubu.
Czym są dla pani te pamiątki z wakacji?
Przywołują wspomnienia. Przenoszą w niekiedy odległe czasy.
Czy przyjeżdżając do jakiegoś miejsca, pani od razu myśli o tym, żeby kupić tam jakąś pamiątkę?
Niekoniecznie. Na pewno zawsze chcę kupić sobie jakąś pamiątkę, żeby mieć wspomnienie, ale to musi być coś oryginalnego, coś niepospolitego
Na co pani zwraca uwagę kupując pamiątki?
Przede wszystkim na lokalne rękodzieło, bo to jest oryginalna rzecz. Tak mi się wydaj.
Musi być z danego miejsca, z danego regionu?
Raczej tak.
Czy pamięta pani swoją pierwszą pamiątkę z wakacji?
To chyba były właśnie kolonijne muszelki. Pierwszy raz pojechałam na kolonie do Łeby i na pewno stamtąd miałam jakieś bursztyny, broszki.
A ma pani w domu specjalne miejsce na wakacyjne pamiątki?
Jakieś certyfikaty, dyplomy wiszą na ścianie. Natomiast część rzeczy jest schowana, bo nie wszystko się mieści.
A czy od razu zwróciła pani uwagę na chochoła?
Tak, zwróciłam uwagę. Były różne wielkości, ale jakoś ten przypadł mi najbardziej do gustu i super wygląda w moim przedpokoju.
Wisła jest blisko, ale okazuje się, że to ta pamiątka jest w tej chwili najbardziej atrakcyjna.
Tak, bo jest najnowsza
A co pani wie o Beskidach?
Wspaniałe góry. Bardzo często tam wyjeżdżamy żeby sobie właśnie pochodzić, zdobywać szczyty. Mamy dziewięcioletnią córkę, której próbujemy wpoić miłość do gór, aktywnego spędzania w nich czasu, a nie tylko pozwalać na siedzenie przed komputerem.