Ukraina nie zezwoli na wjazd do kraju rosyjskiemu konwojowi z pomocą humanitarną, jeśli będzie mu towarzyszyć rosyjskie wojsko. Takie oświadczenie wydał wiceszef prezydenckiej administracji w Kijowie Walerij Czałyj. Nad ranem spod Moskwy wyruszyło 280 ciężarówek. Rosjanie twierdzą, że przewożą m.in. 400 ton kaszy, 100 ton cukru, 62 tony odżywek dla dzieci, 54 tony sprzętu medycznego i lekarstw, 12 tys. śpiworów oraz 69 agregatów prądotwórczych różnej mocy.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Pomoc humanitarna (dla wschodniej Ukrainy) znajdująca się w transporcie zostanie przeładowana przez Czerwony Krzyż (na granicy ukraińsko-rosyjskiej) na inne pojazdy - powiedział Czałyj na spotkaniu z dziennikarzami w Kijowie.
Dodał, że władze ukraińskie nie wpuszczą na terytorium państwa eskorty konwoju złożonej z przedstawicieli rosyjskiego resortu ds. sytuacji nadzwyczajnych lub rosyjskich żołnierzy. Wszystko będzie się odbywało pod ukraińskim nadzorem - zaznaczył.
Były prezydent Ukrainy Leonid Kuczma przekazał wcześniej, że wysłana przez Rosję pomoc humanitarna dla miasta Ługańsk zostanie przetransportowana przez obwód charkowski - a więc nie przez ogarnięte konfliktem obwody doniecki i ługański.
Konwojowi pod egidą Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) będą towarzyszyć przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie - powiedział Kuczma. Jak dodał, do Ługańska zostanie dostarczona także "pomoc z Ukrainy, UE i USA".
Korespondent RMF FM w Moskwie Przemysław Marzec informuje, że trasa przejazdu konwoju nie będzie ujawniona ze względów bezpieczeństwa. Razem z pomocą humanitarną w konwoju jadą dziennikarze kontrolowanych przez Kreml mediów.
Szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius ocenił, że konwój może być "przykrywką" do ustanowienia stałej rosyjskiej obecności na Ukrainie. Musimy być bardzo ostrożni, bo to może być przykrywką dla zainstalowania się przez Rosjan obok Ługańska i Doniecka i do postawienia nas przed faktem dokonanym - powiedział Fabius w radiu France Info.
W poniedziałek rzecznik ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Łysenko oświadczył, że Rosja nadal gromadzi swe wojska na granicy z Ukrainą, a liczba znajdujących się tam żołnierzy sięgnęła 45 tys.
Według sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena istnieje "wysokie prawdopodobieństwo" interwencji Rosji na wschodzie Ukrainie, gdzie zacieśnia się pierścień wokół prorosyjskich separatystów. Zachód jest zdania, że Putin może teraz wysłać swoje siły na wschód, by uniknąć porażki rebeliantów.
Prezydent USA Barack Obama podkreślił, że jakakolwiek interwencja Rosji na Ukrainie byłaby "nie do przyjęcia" i naruszałaby prawo międzynarodowe. Także szef KE Barroso ostrzegł Moskwę przed "podejmowaniem jednostronnych działań zbrojnych na Ukrainie pod jakimkolwiek pretekstem, także pod pretekstem misji humanitarnej".