Brytyjska Izba Gmin rozpoczęła prace legislacyjne, które mają umożliwić jednostronne unieważnienie przez Londyn części umowy brexitowej. Dotyczy ona statusu Irlandii Północnej. Czy zegar brexitu ruszył właśnie do tyłu?
Taka decyzja doprowadziłaby do ostrej reakcji Brukseli i wprowadzenia taryf na produkty, którymi handluje z Wielką Brytanią.
Niektórzy komentatorzy już teraz mówią o możliwej wojnie handlowej. Brytyjczycy starają się bowiem unieważnić część porozumienia, które sami zaproponowali i podpisali w drodze negocjacji.
Unia Europejska nie wymyśliła brexitu, a reperkusje wyjścia Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty - bez względu na ich rozmiar i ciężar gatunkowy - powinny być przestrzegane.
Plany legislacyjne przedstawiane w Izbie Gmin dotyczą uproszczenia kontroli celnej na towary przesyłane z Wielkiej Brytanii do Irlandii Północnej - a więc w obrębie jednego kraju. Ustalanie granicy celnej na morzu było jedynym sposobem uniknięcia fizycznej unijnej granicy, która w przeciwnym razie musiałby przecinać Irlandię. Zniesienie kontroli granicznej między północą a południem wyspy było jednym z osiągnięć Wielkopiątkowego Porozumienia, które w 1998 roku położyło kres dekadom bratobójczych walk między protestantami i katolikami w Ulsterze.
Drugą propozycją przedstawioną Izbie Gmin jest zrezygnowanie ze zwierzchności Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w rozstrzyganiu konfliktów handlowych. Londyn chce się pozbyć tej zależności, uważając ją za pozostałość starego porządku rzeczy, gdy Wielka Brytania była częścią Unii Europejskiej.
Irlandia Północna nadal de facto pozostaje we wspólnym rynku i uzależniona jest od prawnych struktur Wspólnoty. Bruksela uważa obie propozycje Londynu za nielegalne. Zdaniem komentatorów, rozmontowując jednostronnie część umowy brexitowej, Wielka Brytania zniszczyłaby reputację rzetelnego partnera w przyszłych negocjacjach, jakie chciałby prowadzić na arenie międzynarodowej.