Prokuratura wojskowa dysponująca dowodami na to, kto rozpoznał w nagraniu dźwięków z kabiny Tu-154M głos generała Andrzeja Błasika. Nie planuje jednak postawić tej osobie żadnych zarzutów - informuje "Nasz Dziennik".
REKLAMA
Według gazety głos generała rozpoznał pracujący w Dowództwie Sił Powietrznych oficer, skierowany do Rosji jako tłumacz - płk rez. Wiesław Kędzierski. Wzmianka o generale znalazła się w transkrypcji głosów oraz w raporcie MAK. Potem tę atrybucję wprowadził do dokumentów komisji Millera ppłk Robert Benedict, przewodniczący podkomisji lotniczej.
Nie jest to żaden odrębny wątek śledztwa. Czynności prokuratorów zmierzają do zebrania wszelkich danych umożliwiających ocenę wartości dowodowej dokumentu zwanego potocznie "Raportem Millera" - dowiedział się "Nasz Dziennik" w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej.
Traktowanie raportu tzw. komisji Jerzego Millera jako dowodu budzi kontrowersje. Z prawnego punktu widzenia nie jest on dowodem dla toczącego się śledztwa smoleńskiego. Przede wszystkim dlatego, że obowiązkiem prokuratury jest samodzielne dokonywanie ustaleń zarówno faktycznych, jak też prawnych, pisze "Nasz Dziennik".