Powiększyło się pęknięcie w zbiorniku z toksyczną mazią w hucie aluminium w Ajka. Taką informację podał węgierski sekretarz stanu ds. środowiska Zoltan Illes. Według niego, rysa zwiększyła się w nocy z 54 cm do 55,5 cm.
Illes przyznał, że utrzymuje się wobec tego ryzyko nowego wycieku. Podkreślił jednak, że potrójny wał wzniesiony wokół zbiornika ochroni pobliskie wsie Kolontar i Devecser, które zostały już zalane po pierwszym pęknięciu 4 października. Zginęło wówczas 9 osób, obrażenia odniosło ponad 150.
Sekretarz stanu dodał, że 700 mieszkańców Kolontaru, których ewakuowano w ostatnią sobotę, zostanie wkrótce poinformowanych, że mogą już wrócić do domu. Niektórym pozwalano w ostatnich dniach odwiedzać swoje domy, by mogli nakarmić pozostałe tam zwierzęta.
Rzecznik służb ochrony cywilnej Gyoergy Tuettoes zapewnił, że ulice Kolontaru i Devecseru zostały już wyczyszczone gipsem, dzięki czemu w wielu miejscach "zniknęły czerwone plamy po szlamie".
Tymczasem ekspert Węgierskiej Akademii Nauk Laszlo Kotai zapewnił w rozgłośni InfoRadio, że wdychanie pyłu powstającego na skutek wysychania czerwonego szlamu jest raczej nieprzyjemne niż niebezpieczne.
Kotai podkreślił, że występujący w powietrzu kwas węglowy neutralizuje ług, który jest składową czerwonego szlamu, wobec czego staje się on mniej groźny dla zdrowia.
Jak jednak zaznaczył, pył powstający z wysychającego szlamu, który jest przenoszony przez wiatr na odległość nawet kilku kilometrów, wywołuje nieprzyjemne objawy, na przykład po dostaniu się do dróg oddechowych podrażnia je i powoduje szczypanie. Dlatego na terenach dotkniętych katastrofą ekspert zaleca noszenie masek na twarzy.
Kotai dodał, że najważniejszym zadaniem jest wciąż usunięcie rozlanego czerwonego szlamu, by nie przeobrażał się w pył.