Komisja Europejska obserwuje jak kraje członkowskie reagują na pandemię Covid-19. "Ze względu na krytyczne doświadczenia z przeszłości, szczególnie dokładnie przygląda się Węgrom" - powiedziała przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Większość krajów UE podjęła środki nadzwyczajne. Jest to zasadniczo w porządku w czasach kryzysu - von der Leyen powiedziała w rozmowie opublikowanej w dzienniku "Bild am Sonntag".
Środki te muszą być odpowiednie, tymczasowe i demokratycznie kontrolowane - dodała.
Komisja obserwuje reakcje wszystkich państw członkowskich na kryzys. Ze względu na krytyczne doświadczenia z przeszłości, szczególnie dokładnie przygląda się Węgro" - stwierdziła.
Szefowa KE podkreśliła, że jest gotowa do działania, jeśli ograniczenia wprowadzone na Węgrzech przekroczą “dozwolony poziom". W takim przypadku Budapesztowi grozi postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego - dodała.
W rozmowie z "Bild am Sonntag" szefowa KE poradziła także, aby wstrzymać się z planowaniem letnich wakacji. Obecnie nikt nie jest w stanie sporządzić wiarygodnych prognoz na lipiec i sierpień - powiedziała.
Dodała, że KE “w najbliższych dniach" przedstawi zalecenia dotyczące stopniowego znoszenia nadzwyczajnych restrykcji jakie kraje UE wprowadziły, aby spowolnić rozprzestrzenianie się koronawirusa.
Będziemy musieli nauczyć się żyć z wirusem przez wiele miesięcy, prawdopodobnie do przyszłego roku - dodała.
Pod koniec marca Węgry przyjęły ustawę o ochronie przed koronawirusem, zgodnie z którą rząd będzie mógł w czasie stanu zagrożenia "zawieszać stosowanie niektórych ustaw, odstępować od zapisów ustaw i podejmować inne nadzwyczajne kroki w celu zagwarantowania życia i zdrowia obywateli, bezpieczeństwa prawnego i stabilności gospodarki narodowej". Za umyślne rozpowszechnianie kłamstw podczas stanu zagrożenia grozi kara od roku do 5 lat więzienia.
Na Węgrzech potwierdzono dotąd 1410 przypadków zakażenia koronawirusem. 99 osób zmarło, a 118 uznano za wyleczone.
Twierdzenie, że nowa węgierska ustawa o ochronie przed koronawirusem pozbawia demokrację treści, to fake newsy - oświadczyła z kolei minister sprawiedliwości Węgier Judit Varga w wywiadzie opublikowanym w portalu "Die Welt". Varga podkreśliła, że stan zagrożenia przestanie obowiązywać, gdy przeminie niebezpieczeństwo, które jest "kryterium obiektywnym". Według niej nie tylko na Węgrzech, ale też na poziomie międzynarodowym "będzie dość jasne", kiedy skończy się pandemia.
Zaznaczyła przy tym, że nie oznacza to, iż stan zagrożenia na Węgrzech zostanie zniesiony w uzgodnieniu z innymi krajami. O tym "każde państwu musi zdecydować samodzielnie" - powiedziała. Dodał, że stan zagrożenia zostanie zniesiony w odpowiednim momencie, "ani o jednej dzień wcześniej, ani o jeden dzień później".
Minister oceniła, że dopóki przyjmowane ustawy są zgodne z konstytucją i dopóki działa Trybunał Konstytucyjny, dopóty demokracja nie jest zagrożona.
Podkreśliła, że o zniesieniu stanu zagrożenia zdecyduje parlament. Odnosząc się do uwagi, że koalicja rządząca ma na Węgrzech większość 2/3 miejsc w parlamencie, zatem nie należy się spodziewać, że Zgromadzenie Narodowe podejmie decyzje sprzeczną z wolą rządu, Varga odparła, że jeśli ktoś wysuwa taki zarzut, to znaczy, że ma problem z węgierskimi wyborcami. Przypomniała, że dwa lata temu to wyborcy zdecydowali, iż rząd będzie miał w parlamencie taką większość, i za dwa lata znów oni będą decydować.
Pytana, dlaczego w ustawie nie zapisano terminu, do którego ma obowiązywać stan zagrożenia, Varga odparła, że parlament w każdej chwili może cofnąć rządowi pełnomocnictwa, co jest "dużo silniejszą gwarancją", niż gdyby określono termin, w którym "Bóg jeden wie, w jakiej sytuacji może być kraj".
Zaznaczyła, że posunięcia wprowadzone podczas stanu zagrożenia automatycznie stracą ważność, gdy przestanie on obowiązywać. Nie wykluczyła przy tym, że niektóre z tych posunięć mogą być potrzebne także później, ale wtedy decyzję o tym podejmie parlament, będą to więc "zwykłe ustawy, a nie dekrety".
Odnośnie głosów o odstawieniu parlamentu na boczny tor oznajmiła, że prasa zachodnia musiała coś bardzo źle zrozumieć, bo parlament węgierski będzie "zupełnie normalnie" pracować do końca sesji, czyli do 15 czerwca, będą też działać sądy i Trybunał Konstytucyjny, a więc będzie działać mechanizm kontroli i równowagi.
Zaznaczyła, że rząd występuje poza granice ustalonego trybu ustawodawczego tylko w sprawach wymagających natychmiastowej decyzji, na przykład dlatego, że w interesie obywateli leży błyskawiczne zawieszenie obowiązku spłaty kredytów.
Dlatego też jej zdaniem zarzuty ze strony UE i Europejskiej Partii Ludowej, że w stanie zagrożenia demokracja na Węgrzech jest pozbawiana treści, są w rzeczywistości "fake newsami" i przejawem "liberalnej dyktatury opinii". Tym ludziom przeszkadza tak naprawdę to, że na Węgrzech jest konserwatywna większość 2/3 - powiedziała.
Formułowanie podobnych zarzutów uznała za oburzające i oświadczyła, że po niemieckiej CDU i jej bawarskiej sojuszniczki CSU oczekuje więcej "odwagi" i "solidarności". Według niej "nasi chrześcijańsko-demokratyczni przyjaciele" nie oznajmiają "publicznie, śmiało i solidarnie, że sytuacja (na Węgrzech) przedstawia się inaczej, niż to maluje prasa".
Dodała, że kierownictwo EPL idąc wbrew woli większości partii członkowskich "umyślnie stwarza napięcie", co jest "nadzwyczaj szkodliwe", gdyż - jak napisał premier Viktor Orban w liście do szefowej CDU Annegret Kramp-Karrenbauer - w takich czasach jak obecne "jest ważne, byśmy zachowali jedność".