Niecałe dwie godziny trwało spotkanie ambasadorów UE dotyczące szóstego pakietu sankcji, który zakłada całkowity zakaz importu ropy za pół roku, a produktów rafinowanych do końca roku. Porozumienie blokują Węgry - ustaliła dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon.

REKLAMA

Węgry twierdzą, że nie mają zapewnionego bezpieczeństwa energetycznego, stawiają więc opór. Budapeszt razem ze Słowacją otrzymał najpierw propozycję dwudziestomiesięcznego okresu przejściowego na dostosowanie się do zakazu importu ropy. W trakcie negocjacji przedłużono ten okres o rok. Dla Węgrów to jednak za mało. Chcą okresu przejściowego do 2025 roku.

Inaczej sytuacja wygląda w przypadku Słowacji. Jest ona gotowa zaakceptować koniec 2024 roku. Czechy z kolei mają wyjątek do połowy tego samego roku.

Polska jest przeciwna wszelkim wyjątkom. Chciałaby jak najkrótszych okresów przejściowych i rozpoczęcia rozmów o zakazie importu rosyjskiego gazu.

Kolejne posiedzenie ambasadorów odbędzie się prawdopodobnie w poniedziałek.

Sprzeciw Węgier

Węgry od początku stały na stanowisku, że w sprawie sankcji na Rosję istnieje dla nich nieprzekraczalna czerwona linia. Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca nowych sankcji wobec Rosji, w tym całkowity zakaz importu rosyjskiej ropy, jest jak bomba atomowa zrzucona na węgierską gospodarkę - mówił premier Viktor Orban.

Węgry starają się zachować możliwie jak najbardziej "neutralne" stanowisko wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Rząd Fideszu zakazał możliwości transportu broni na Ukrainę przez terytorium Węgier. Sam Viktor Orban nie chciał także oficjalnie uznać rosyjskich zbrodni wojennych w obwodzie kijowskim, m.in. w Buczy. Wojna była także wykorzystywana w kampanii wyborczej - prorządowe media oskarżały wręcz opozycję o chęć wysłania wojsk na Ukrainę.

W szóstym pakiecie sankcji Komisja Europejska planuje wprowadzenie m.in. całkowitego zakazu importu rosyjskiej ropy. W ciągu pół roku miałby być zakończony import surowca, a do końca roku - produktów rafinowanych.