Informatyk w watykańskim Sekretariacie Stanu Claudio Sciarpelletti został skazany za pomocnictwo w sprawie skandalu Vatileaks. Sąd ukarał go dwoma miesiącami więzienia, w zawieszeniu na pięć lat. Obrońcy zapowiedzieli już odwołanie się od wyroku.
Proces, który rozpoczął się 5 listopada, zakończył się po dwóch kilkugodzinnych rozprawach. 48-latek od jego początku utrzymywał, że jest niewinny i dlatego adwokat wnosił o jego uniewinnienie. Skład sędziowski, któremu przewodniczył prezes watykańskiego trybunału Giuseppe Dalla Torre, orzekł karę czterech miesięcy więzienia. Zredukował ją jednak o dwa miesiące ze względu na dotychczasową nienaganną pracę i niekaralność. Sam informatyk nie skomentował wyroku.
Sąd uznał, że Sciarpelletti pomagał zmylić prowadzących dochodzenie w sprawie masowego wycieku tajnych listów i notatek z Watykanu, które później w swojej książce opublikował włoski dziennikarz Gianluigi Nuzzi. Wyrok nie zostanie wpisany do akt. Informatyk będzie musiał natomiast pokryć koszty postępowania.
Informatyk stanął natomiast przed sądem, ponieważ przedstawił śledczym różne wersje tego, kto przekazał mu kopertę z dokumentami, jaką znaleziono w jego biurku. Materiały te zostały opublikowane w książce Nuzziego na temat działalności watykańskiej żandarmerii. Raz w czasie zeznań miał powiedzieć, że dostał kopertę od Paolo Gabriele, a raz, że dał mu ją prałat ze Stolicy Apostolskiej.
Sprawę Sciarpellettiego wyłączono z procesu, w którym miał być sądzony razem z kamerdynerem papieża. Proces papieskiego majordomusa zakończył się konkluzją, że działał on sam i nie miał wspólników. Sciarpelletti oskarżony został jedynie o pomocnictwo. Jednak zdaniem większości komentatorów i watykanistów niemożliwe jest wręcz to, aby kamerdyner działał sam. Dlatego sprawy nie uważa się za zamkniętą.