Potwierdzają się informacje o ponownym włączeniu elementów Grupy Wagnera do walk na froncie w Ukrainie. Żołnierze z kompanii najemnej zostali wcieleni oddziałów rosyjskich operujących w rejonie Awdijiwki.

REKLAMA

Instytut Badań nad Wojną (ISW) powołuje się na wywiad z dowódcą rosyjskiego Batalionu Specjalnego Przeznaczenia "Arbat". Jak przyznał dowodzący, jednostka składa się prawie w całości z personelu PKW Wagner.

"Arbat" działa w rejonie Awdijiwki, gdzie toczą się aktualnie najcięższe i najbardziej krwawe walki. Wagnerowcy odpowiadają m.in. za obsługę dronów, walkę elektroniczną.

Batalion jest częścią regularnych Sił Zbrojnych Rosji i składa się z żołnierzy, którzy podpisali kontrakty z Ministerstwem Obrony FR.

Najemnicy są również rozdzieleni między inne formacje. Niektórzy z nich dołączyli do czeczeńskich jednostek specnazu, stanowiących nieformalną armię Ramzana Kadyrowa.

Najnowsze informacje o żołnierzach PKW Wagner działających na froncie w obwodzie donieckim potwierdzają informacje sprzed miesiąca, gdy pojawiły się pogłoski o tym, że wagnerowcy, prawdopodobnie pod mniej lub bardziej formalnym przywództwem syna Jewgienija Prigożyna, wrócą na pierwszą linię walk, by spróbować przejąć Awdijiwkę.

ISW twierdzi, że najemnicy nie będą stanowić jednak znaczącej siły bojowej. "Brakuje im zdolności, które posiadali jako zwarta struktura pod jednolitym, spójnym dowództwem. Dlatego korzyści, odniesione przez wojska agresora po powrocie byłych najemników na front, mogą mieć charakter jedynie taktyczny" - argumentują amerykańscy analitycy.

23 sierpnia Jewgienij Prigożyn, a także inni przedstawiciele kierownictwa wagnerowców, m.in. Dmitrij Utkin, zginęli w katastrofie lotniczej w obwodzie twerskim. W ocenie większości analityków ich śmierć była zemstą Kremla za czerwcowy bunt i "marsz na Moskwę" z 24 czerwca.