Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga w poniedziałek przekaże szersze informacje dotyczące śledztwa w sprawie nielegalnie podsłuchanych rozmów polityków. To informacja, jaką przekazał prokurator generalny Andrzej Seremet.
W poniedziałek warszawska prokuratura ogłosi szerszy komunikat na temat rezultatów czynności, które dotychczas udało się dokonać - dodaje prokurator generalny. Pytany, czy będzie to informacja o nowych zarzutach i zatrzymaniach w tej sprawie odpowiedział: "nie chciałbym uprzedzać". Śledztwo rzeczywiście zatacza coraz szersze kręgi, dowiadujemy się o nowych wątkach - twierdzi Andrzej Seremet. Jak zaznaczył, prokuratura prowadząca śledztwo intensywnie pracuje nad sprawą, a każda informacja podana przez podejrzanych musi być drobiazgowo weryfikowana. Istnieją pewne szanse na to, by dotrzeć do takich okoliczności, które w sposób istotny pozwolą powiedzieć, czy wątki, które pojawiają się w wyjaśnieniach są prawdziwe, czy nie i to stale jest dokonywane - podkreślił. Andrzej Seremet pytany o swoją ocenę sprawy, powiedział, że ponieważ sytuacja jest dynamiczna, nie chciałby wyrokować, ani przedstawiać swoich ostatecznych sądów.
Wcześniej zastępca szefa prokuratury okręgowej Warszawa-Praga Paweł Nowak nie wykluczył przedstawienia takiej informacji w poniedziałek. Pytany o hipotezy, które stawia piątkowa "Gazeta Wyborcza" powiedział, że nie będzie odnosił w żaden sposób się do publikacji prasowych. Pytany o to, czy "Wprost" deklarował przekazanie kolejnych uzyskanych nagrań - w czwartek wieczorem tygodnik na Twitterze podał taką informację - powiedział, że nic mu nie wiadomo o takiej deklaracji. Zaznaczył, że z dotychczasowej praktyki wynika, że redakcja pewnie przekaże je, ale dopiero po publikacji materiałów. Szef działu śledczego Michał Majewski z "Wprost" poinformował, że na razie redakcja pracuje nad tekstem.
Piątkowa "GW" podała, że biznesmenów Marka Falentę i Krzysztofa Rybkę obciążają zeznania Łukasza N. - pracownika jednej z restauracji, gdzie dokonano podsłuchów; według niego biznesmeni dali mu sprzęt do podsłuchiwania i chcieli nagrywać rozmowy biznesmenów. Według "Gazety" prokuratura bada historię biznesową Falenty i osób z nim związanych - jeśli znajdzie podejrzane transakcje, może mu postawić zarzut zarabiania na giełdzie dzięki nielegalnie (z podsłuchów) zdobytym informacjom, za co grozi do 8 lat pozbawienia wolności.
"GW" stawia pięć hipotez dotyczących tego, jak mogło dojść do przekazania podsłuchów tygodnikowi "Wprost" - nagrywający rozmowy Łukasz N. pracował dla obcych służb, a historia z biznesmenem Markiem Falentą jako inspiratorem nagrań jest przykrywką; Łukasz N. kryje swoich prawdziwych mocodawców, a Falentę obciąża, bo biznesmen wyrzucił go kiedyś z pracy; Falentę przekonano, że nagrania obalą rząd, nowy nie będzie mu przeszkadzał w interesach związanych z rosyjskim węglem i nikt nie będzie dociekał, kto nagrywał.
Czwarta hipoteza "GW" to akcja naszych służb, które "wrobiły" Falentę, bo pasował do układanki - znał jednego z autorów publikacji, nagrywającego oraz miał motyw - żal do rządu za zajęcie się jego firmą Składy Węgla. Ostatnie rozwiązanie to działania dziennikarza tygodnika, który namówił Falentę do publikacji nagrań. Gazeta zaznacza, że jest jeszcze możliwość, iż ktoś przejął nagrania przez nich wykonane.
Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura postawiła zarzuty czterem osobom: biznesmenom Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów.
Drugie śledztwo dotyczy ujawnionej treści nielegalnie podsłuchanej rozmowy b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza. Wszczęto je w sprawie przekroczenia uprawnień przez b. wiceministra finansów poprzez podjęcie niezgodnych z prawem działań w celu udaremnienia kontroli skarbowej w firmie żony Nowaka.