1127 chorych na COVID-19 zmarło w ciągu 24 godzin w Stanach Zjednoczonych. Tym samym - jak wynika z najnowszych danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore - całkowita liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa w tym kraju wzrosła do 97 048.
Stany Zjednoczone są krajem z najwyższą na świecie liczbą ofiar śmiertelnych COVID-19.
A jeśli obecny trend się utrzyma, w najbliższych kilkudziesięciu godzinach - w poniedziałek lub wtorek - bilans ofiar śmiertelnych pandemii w tym kraju przekroczy 100 tysięcy.
Ponadto, według najnowszych danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore, ostatniej doby - a bilans obejmuje 24 godziny od 02:30 w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego - potwierdzono w USA około 22 tysięcy nowych zakażeń SARS-CoV-2.
Do czwartku natomiast wykonano w tym kraju blisko 13,7 mln testów na obecność koronawirusa: około 1,622 z nich dało wynik pozytywny.
Najwyższy odsetek pozytywnych testów notowany jest obecnie - jak poinformowała w piątek dr Deborah Birx, przewodząca grupie zadaniowej powołanej przez Biały Dom w związku z epidemią koronawirusa - w aglomeracji Waszyngtonu.
Z badań wynika, że mieszkańcy Stanów Zjednoczonych nie stosują się już tak rygorystycznie do zaleceń władz jak na początku epidemii. W połowie kwietnia aż 78 procent Amerykanów, przepytanych w ramach badania ośrodka Gallup, deklarowało, że w ostatnich siedmiu dniach unikało miejsc publicznych. W drugiej połowie maja ten odsetek spadł do 65 procent.
Już pod koniec kwietnia w niektórych stanach USA rozpoczął się proces odmrażania gospodarki, który w tej chwili obejmuje już niemal cały kraj.
W ostatni piątek z kolei prezydent USA Donald Trump nakazał gubernatorom otworzyć w weekend świątynie: mają zostać dodane do listy instytucji niezbędnych do życia.
"Ameryko, potrzebujesz dziś więcej modlitwy, a nie mniej" - stwierdził.
Skrytykował przy tym również część gubernatorów, mówiąc, że w trakcie epidemii "niektórzy za niezbędne uznali kliniki aborcyjne i sklepy monopolowe w swoich stanach, ale nie otworzyli kościołów i innych miejsc kultu".