W Grecji zaczyna brakować niektórych lekarstw i artykułów spożywczych. Połowę żywności kraj importuje, a przy wstrzymaniu bankowych przelewów za granicę, firmy nie mogą płacić za dostawy. Grecy wykupują mąkę, makaron, ryż, cukier i konserwy.
Wczoraj na kilkudziesięciotysięcznym wiecu w Atenach premier Aleksis Ciprias ponownie apelował, by Grecy powiedzieli "nie" w jutrzejszym referendum dotyczącym porozumienia z wierzycielami.
Cipras liczy na to, że ta sama rewolucja powtórzy się też w innych krajach. Na wczorajszym wiecu pojawili się nawet jego odpowiednicy z Włoch i Hiszpanii.
Jesteśmy tutaj, żeby zademonstrować naszą solidarność z wielkim miastem Ateny - tak mówił przedstawiciel hiszpańskiej partii Podemos, która wkrótce może urządzić w Iberii to, co teraz dzieje się w Helladzie.
Opublikowane w piątek sondaże pokazują, że przed jutrzejszym referendum zwolenników przystania na warunki zagranicznych wierzycieli jest w Grecji minimalnie więcej niż przeciwników. Różnice są znacznie mniejsze niż margines błędu.
44 proc. pytanych Greków opowiedziało się za zaakceptowaniem warunków porozumienia z kredytodawcami a 43 proc. było temu przeciwnych. 12 proc. było niezdecydowanych.
(abs)