Trzech obywateli Polski zatrzymanych na Białorusi jest już na wolności - poinformował na Twitterze w czwartek wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz.
Jeden z zatrzymanych w Mińsku obywateli RP jest już na wolności - poinformował rozmówca PAP w wydziale konsularnym ambasady RP w Mińsku. Wcześniej odbył się proces za udział w nielegalnym zgromadzeniu, za co sąd wymierzył mu karę grzywny.
Zatrzymany Polak przyjechał na Białoruś odwiedzić swoją dziewczynę.
Z aresztu w Żodzinie zastali również wypuszczeni obaj polscy studenci. Zostałem zatrzymany na ulicy w Mińsku 9 sierpnia wieczorem przez OMON - powiedział PAP Witold Dobrowolski. Jak dodał, był bity przez funkcjonariuszy zarówno w trakcie zatrzymania, jak i potem - najprawdopodobniej na posterunku. Następnie został przewieziony konwojem do aresztu w Żodzinie.
Razem z nim, jak powiedział, został zatrzymany drugi Polak, Kacper Sienicki - on również w czwartek został wypuszczony. Czuję się w miarę dobrze, jestem tylko bardzo zmęczony - powiedział PAP Sienicki po wyjściu z aresztu.
Jak mówił Dobrowolski, do zatrzymania doszło prawie natychmiast po wyjściu z restauracji. Przeszliśmy może 50 metrów - ocenił.
Dobrowolski wyjaśnił, że proces w jego sprawie nie odbył się z powodu braku tłumacza i został on wypuszczony na wolność w związku z upłynięciem 72 godzin od zatrzymania.
Jak mówił Dobrowolski, do zatrzymania doszło prawie natychmiast po wyjściu z restauracji. Przeszliśmy może 50 metrów - ocenił.
Dobrowolski wyjaśnił, że proces w jego sprawie nie odbył się z powodu braku tłumacza i został on wypuszczony na wolność w związku z upłynięciem 72 godzin od zatrzymania.
To wyglądało jak sala gimnastyczna, było tam około 300 osób - relacjonuje Dobrowolski. Jak powiedział, on i inne osoby były przez milicjantów bite. Trwało to piętnaście godzin - poinformował. Jak powiedział, był bity milicyjną pałką po całym ciele. Mam podbite oko, ale nie potrafię ocenić, czy mam inne obrażenia i na ile są poważne - dodał.
Następnie Polak został przewieziony do aresztu w Żodzino. Tutaj zostaliśmy umieszczeni w celi, przeznaczonej dla sześciu osób, a było nas 24 osoby. Jednak jeśli chodzi o posiłek, czy o wodę, to tutaj już nie było problemu. A w tym poprzednim miejscu nawet nie mogliśmy o tym marzyć. W Żodzino nie byliśmy bici - oświadczył Dobrowolski.
Powiedział, że trudno jest mu określić swój stan psychiczny i fizyczny.
Pomimo beznadziejności tej sytuacji, w towarzystwie, w którym się znalazłem, czułem się dobrze. Pomagaliśmy sobie i dodawaliśmy sobie otuchy.
Rozmawialiśmy o tym, że ta sytuacja - i na Białorusi, i nasza w celi, jest beznadziejna, a jednak potrafimy się z tego śmiać, w takim duchu słowiańskim - powiedział Dobrowolski.
Szef MSW Białorusi Juryj Karajeu powiedział w czwartek, że bierze na siebie odpowiedzialność i przeprasza za obrażenia, których podczas protestów doznali "przypadkowi ludzie". Powinniśmy szybciej zwalniać zatrzymanych i już zaczęliśmy to robić - zapewnił.
Jednak - dodał Karajeu - w ciągu trzech ostatnich dni "dokonano 11 świadomych napadów" na funkcjonariuszy. To w rzeczywistości jest usiłowaniem zabójstwa - powiedział minister.
Oświadczył też, że podczas "kolorowych rewolucji" dochodzi do "podszywania się pod ludność cywilną".
O zatrzymaniu polskich studentów informował poseł KO Michał Szczerba już w środę. Poseł przebywał w Mińsku, a jego informacje potwierdził wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
Później polska placówka potwierdzała zatrzymanie trzech obywateli Polski. W sumie zatrzymano czterech Polaków.
W związku z zatrzymaniem na Białorusi w ciągu ostatnich dni blisko 7 tys. ludzi areszty są przepełnione i mnóstwo ludzi bezskutecznie poszukuje informacji o swoich bliskich.
Wsparcia prawnego udzielają aktywiści centrum praw człowieka Wiasna, a także wolontariusze, którzy w aresztach ręcznie spisują listy zatrzymanych, a następnie umieszczają je w internecie.
Bliscy zatrzymanych koordynują swoje poszukiwania za pomocą komunikatorów i sieci społecznościowych.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Na Białorusi zatrzymano tysiące osób. "Każdy kogoś szuka"