"Po zamieszkach z 6 stycznia w budynkach amerykańskiego Kongresu wielu funkcjonariuszy straży Kapitolu rozważa przejście na emeryturę lub rozpoczęcie pracy w innych służbach" - powiedział szef reprezentującego ich związku zawodowego Gus Papathanasiou. Na formację spadła fala krytyki po tym, gdy do Kapitolu wtargnęli zwolennicy Donalda Trumpa. W wyniku zamieszek zginęło pięć osób.
Wielu funkcjonariuszy uprawnionych do przejścia na emeryturę poważnie zastanawia się nad złożeniem stosownych dokumentów. Od 6 stycznia kilku oficerów już przeszło na emeryturę - przekazał Papathanasiou.
Część młodszych strażników Kapitolu - jak dodał - rozważa przejście do innych służb mundurowych.
Szef związku za problem uznał "brak zaufania do naszego kierownictwa, które wyraźnie zawiodło nas 6 stycznia" i powiedział, że inne agencje "oferują lepsze warunki pracy". Wezwał Kongres do ich poprawienia, by "stawić czoła zwiększonemu zagrożeniu bezpieczeństwa".
Straż Kapitolu jest krytykowana za reakcję na atak z 6 stycznia, gdy zwolennicy ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa siłą wtargnęli do gmachu amerykańskiego parlamentu.
Tłum przerwał zatwierdzanie przez Kongres wyborczej wygranej Demokraty Joe Bidena, parlamentarzyści zostali ewakuowani.
W zamieszkach zginęło pięć osób, w tym oficer straży Kapitolu. Po szturmie dwóch funkcjonariuszy popełniło samobójstwo. W związku z atakiem zarzuty usłyszały setki.
Z zeznań byłych funkcjonariuszy wyłania się ochrona Kapitolu, która była zaskoczona liczbą uczestników zamieszek.
Problem stanowił między innymi przepływ między służbami informacji wywiadowczych, dotyczących ostrzeżeń przed szturmem.