"Myślę, że ta decyzja Denisa Urubki o opuszczeniu wyprawy spowodowała jeszcze większą konsolidację pozostałego zespołu. Mamy teraz jeden zespół, jeden cel i wyprawa dalej działa" - mówi w rozmowie z RMF FM szef programu Polski Himalaizm Zimowy Janusz Majer. Denis Urubko przedwczoraj podjął samotną próbę wejścia na szczyt K2. Dziś wrócił do bazy i podjął decyzję o opuszczeniu wyprawy. Przez dwa dni nie było z nim kontaktu. Urubko nie zabrał ze sobą radiotelefonu. "Była to bardzo nieodpowiedzialna decyzja. Sam się dziwię, że tak doświadczony człowiek jak Denis Urubko na coś takiego się zdecydował" - przyznaje Majer w rozmowie z Michałem Rodakiem.
Michał Rodak: Panie Januszu, wiemy już, że decyzja zapadła. Denis Urubko opuszcza wyprawę.
Janusz Majer: Tak Denis postanowił, ale ta decyzja została zaakceptowana przez uczestników, ponieważ nie widzą możliwości dalszej współpracy z Denisem po jego samowolnej próbie zdobycia wierzchołka.
On to zaraz po przyjściu jakoś zakomunikował, czy jak to wyglądało?
On trochę wypoczywał, bo był bardzo zmęczony. Mówił, że to były trzy najtrudniejsze dni w jego życiu. Faktycznie ten wiatr był bardzo silny. Ale później usiedli przy kolacji i porozmawiali szczerze. Myślę, że atmosfera jest teraz bardzo dobra.
Denis jakoś tłumaczył, dlaczego w ogóle podjął taką decyzję wbrew całemu zespołowi i kierownictwu?
On ciągle zasłania się tym, co wyniósł z Kazachstanu, że od 1 grudnia do 28 lutego to jest sezon zimowy w górach i konsekwentnie tego się trzyma.
Decyzja o niezabraniu radia postawiła i kierownictwo wyprawy, i innych jej członków w bardzo trudnej sytuacji.
Była to bardzo nieodpowiedzialna decyzja. Sam się dziwię, że tak doświadczony człowiek jak Denis Urubko na coś takiego się zdecydował.
Z perspektywy pana doświadczenia, pan spodziewał się, że coś takiego może się wydarzyć?
Nie spodziewałem się tego, bo relacje z Denisem były bardzo dobre. Dla Denisa Krzysztof Wielicki był zawsze niejako mentorem i we wszystkich rozmowach (Urubko) twierdził, że decyzjom kierownika się podporządkuje. A tu wyszło coś innego.
Jak pan widzi dalszy ciąg wyprawy? Wszystko toczy się jak dotychczas?
Tak, jak to planowaliśmy. Robimy w oknach pogodowych wszystko, co da się zrobić, mając na uwadze przede wszystkim bezpieczeństwo. Jeżeli pogoda pozwoli, to początek marca będzie tym okresem, kiedy będziemy chcieli przeprowadzić atak szczytowy.
Nie ma co ukrywać, że ten ruch Denisa musiał trochę popsuć atmosferę. Czy to nie zaburzy tego wszystkiego, co będzie się działo?
Myślę, że ta decyzja Denisa spowodowała jeszcze większą konsolidację pozostałego zespołu. Mamy teraz jeden zespół, jeden cel i wyprawa dalej działa.
Co jeśli chodzi o Janusza Gołąba? Pojawił się sygnał, że on zrezygnował z bycia kierownikiem sportowym. To jest prawda?
Nie, nie wiem, skąd było takie przekłamanie. Janusz chorował ostatnimi czasy, ale dzień, dwa i powinien już być gotowy do akcji górskiej.