Początek 2009 roku. Bardzo późny wieczór a właściwie noc. Po korytarzach hotelu poselskiego niosą się głośne śpiewy: Ura, ura, ura. My kulturnyj narod, My wroga nie boimsa, na boj, na boj, na boj. Za chwilę wybrzmiewa: Iwona Arent naszym przyjacielem jest. Tak bawi się pokój numer 1019. Należy do Kazimierza Matusznego z Prawa i Sprawiedliwości. To najbardziej imprezowy lokal w Sejmie. Ta huczna impreza kończy się interwencją Straży Marszałkowskiej. Posłowie niechętnie mówią o tych wydarzeniach.
Właściciel pokoju w rozmowie z "Wprost" przyznaje, że wizyta straży miała miejsce i tłumaczy: Zaczęło się tak, że mieliśmy coś do obgadania i wpadło do mnie kilka osób. Potem przyszło parę następnych i spotkanie przedłużyło się, ale to był jednostkowy przypadek.
Jednostkowy przypadek trafia się również Krzysztofowi Grzegorkowi z Platformy Obywatelskiej. Tak przynajmniej twierdzi, po publikacji zdjęcia, na którym leży pijany na podłodze w Nowym Domu Poselskim. Zdjęcie zrobione jest telefonem komórkowym. W tym czasie fotoreporterzy nie mieli już wstępu do hotelu. Musiał zrobić je któryś z kolegów parlamentarzystów albo koleżanek parlamentarzystek. Wielu z nich zresztą zamiast pomóc posłowi, omija go i idzie dalej. Gdybym wiedział, że to któryś z naszych to bym go zabrał. Myślałem, że to PSL-owiec - słyszę po tym wydarzeniu z ust partyjnego kolegi. Grzegorkowi nie pozostaje nic jak przepraszać. Cóż mogę powiedzieć. Chwila słabości, która się może zdarzyć każdemu. To chyba było koło godziny 3 w nocy, więc jest to po moim czasie pracy. Przykro mi. Mogę tylko przeprosić. Żyję w permanentnym stresie od około pół roku. Cóż więcej komentować. Pod wpływem alkoholu nie poruszałem się po Sejmie, nie brałem udziału w pracach. Jest mi szalenie przykro.
Pomimo tych wpadek ta kadencja jest najspokojniejszą w dziejach Sejmu, co oczywiście nie znaczy, że posłowie nie piją. "Wprost" opisuje, że najbardziej kultowym miejscem jest Sala Lustrzana, najczęściej wynajmowana przez posłów PO.
Scenariusz zawsze jest taki sam. Catering, polityczne dyskusje, a jak goście mają w czubie, to i tańce. Na parkiecie niezmiennie królują Iwona Guzowska i Elżbieta Łukaciejewska (ta, już teraz bawi się w europarlamencie)... Imprezy organizowane przez sejmowych debiutantów przyciągają także platformianą wierchuszkę. Samego Donalda Tuska Lustrzana w tej kadencji nie gościła, ale Grzegorz Schetyna, Mirosław Drzewiecki i Paweł Graś tam bywają. Najczęściej przychodzą w połowie imprezy, bez prezentu.
Ale Sejm nie takie rzeczy widział w przeszłości. Ta kadencja to imprezowy "light". Sama pamiętam jak Małgorzata Ostrowska minister gospodarki w rządzie SLD pijana zachwalała zalety sejmowej niszczarki słowami: Tu odbywa się pierwsze czytanie. W poprzedniej kadencji do pokoju Sandry Lewandowskiej zdecydowanie atrakcyjnej posłanki Samoobrony głośno dobijali się posłowie Platformy, w tym wychowawca piłkarskiej młodzieży Roman Kosecki.
Henryk Kanicki były senator PSL tak opisywał życie na Wiejskiej w połowie lat dziewięćdziesiątych: Tutaj bawią się wszyscy i piją wszyscy. Ale nie każdy ma odwagę o tym mówić. Ja w przeciwieństwie do innych się nie wstydzę. Są, tacy, do których dziwki po drabinie wchodzą. Oni myślą, że nikt o tym nie wie, a taką drabinę widać z Placu Trzech Krzyży. Sam Kanicki też nie próżnował wysyłając orkiestrę strażacką do sejmowego hotelu, aby ta pod drzwiami ówczesnego marszałka senatu Adama Struzika zagrała marsz żałobny. Podobno była to zemsta za to, że Struzik powiedział żonie senatora o jego kontaktach z prostytutkami.
Kto dziś pamięta senatora Henryka Czarneckiego, który po pijanemu prowadził służbowego poloneza z wiszącym na zderzaku policjantem. Po wszystkim, jakby nigdy nic wystąpił, w Senacie oświadczając: Kto pije i płaci - honoru nie traci.
W zapomnienie odeszły również wyczyny Tomasza Mamińskiego. Siedząc w sejmowej restauracji, postanowił pozdrowić wchodzącego do niej austriackiego dziennikarza słowami: Heil Hitler. Niestety te słowa brzmiały dość wyraźnie, choć poseł wyraźnie w formie nie był.
Dziś z wyczynowców do Sejmu próbuje powrócić Witold Firak. Zasłynął tym, że jako poseł sprawozdawca wniosku o uchylenie immunitetu Andrzejowi Lepperowi nie dotarł na salę. Nie dotarł, bo koledzy umęczyli go alkoholem z wdzięczności za zablokowanie prezydenckiego projektu obniżającego zarobki parlamentarzystów.
Przez długi czas w bufecie zamawiało się "firaki" bez zakąski albo z zakąską. A do dziś niektórzy opowiadają historię: Na salę obrad wkracza pijany poseł. "Czy pijany poseł może głosować?" - pyta marszałka. - Może - zgadza się marszałek. - Chłopaki wnoście Firaka!.