Jedni nie dopuszczają do siebie myśli, że Rosja zaatakuje Ukrainę, inni wysyłają swoje rodziny z dala od Kijowa na zachód. W stolicy Ukrainy o poranku specjalni wysłannicy RMF FM widzieli ludzi ustawionych w kolejkach przed bankami, żeby wypłacić swoje oszczędności. Mateusz Chłystun i Piotr Bułakowski są w Kijowie, by opisać dla Was codzienność Ukraińców, nad którymi wisi groźba wojny z Rosją.
O poranku mieszkańcy Kijowa spieszyli się do pracy, a po wczorajszym cyberataku banki wróciły do normalnej pracy - relacjonują specjalni wysłannicy RMF FM do Kijowa Mateusz Chłystun i Piotr Bułakowski.
Problemy miały rozpocząć się we wtorek późnym popołudniem. Według służb były to cyfrowe ataki tzw. DDoS, które miały sparaliżować systemy dwóch największych banków nad Dnieprem: Oszczadbanku i PrivatBanku. Ich klienci nie mogli wypłacać pieniędzy z bankomatów, nie działały też terminale płatnicze ani bankowość internetowa.
Po kilku godzinach instytucje poinformowały, że problemy udało się usunąć.
Nie działały strony internetowe resortu obrony i sił zbrojnych Ukrainy. Według komentatorów cyberatak to jeden z elementów wojny hybrydowej z Rosją.
Nastroje wśród mieszkańców są podzielone.
Część osób, z którymi rozmawiali dziennikarze RMF FM, nie dopuszcza do siebie myśli, że mogłoby dojść do konfliktu zbrojnego. Z drugiej strony inni ustawiają się od rana przed bankami, żeby wypłacić wszystkie swoje oszczędności. Wysyłają też swoje rodziny na zachód kraju, z dala od Kijowa aż pod granicę z Polską.
U nas w kraju ponad 60 proc. Polaków uważa inwazję wojsk Rosji na Ukrainę za prawdopodobny scenariusz - wynika z najnowszego sondażu United Surveys dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej".
Mimo informacji o częściowym powrocie rosyjskich wojsk spod granicy z Ukrainą do swoich baz, nie wszyscy mieszkańcy kraju nad Dnieprem wierzą w szybkie uspokojenie sytuacji. Władze Kijowa wciąż szykują się do najgorszego, przygotowując m.in. schronienia dla mieszkańców miasta na wypadek ewentualnego ataku. W takim miejscu w Kijowie byli dziś nasi specjalni wysłannicy do Kijowa.
Schron ma kilkadziesiąt lat, ale jest gotowy, by pomieścić ponad 2500 osób.
Podziemne pomieszczenie, przez które przechodziliśmy na co dzień służy jako biuro administracji dworca, ale w przypadku rozpoczęcia działań bojowych mogą zejść do niego ludzie - mówił Roman Tkaczuk, dyrektor departamentu bezpieczeństwa miasta Kijowa.
Schron jest wyposażony w ręczne filtry powietrza, węzeł sanitarny i urządzenia łącznościowe. W całym mieście takich miejsc jest ok. 5000. Są przewidziane jako miejsca schronienia dla prawie trzech milionów ludzi. Mamy tu w Kijowie dwa typy schronów. Taki jak ten na dworcu, ale też 4500 obiektów, które mogą być na schron zaadaptowane. To między innymi korytarze metra czy nawet podziemne parkingi - tłumaczy Tkaczuk.
Na Ukrainie dziś wielkie, ale zupełnie nowe w kalendarzu święto - Dzień Zjednoczenia Ukraińców. Zaledwie w poniedziałek ustanowił je prezydent Wołodymyr Zełenski. Dlaczego akurat 16 lutego? Ten dzień był wskazywany jako możliwa data potencjalnego rosyjskiego ataku na Ukrainę.
Z okazji święta zorganizowano wielki happening. Był przemarsz z 12-metrową flagą i uroczyste odśpiewanie hymnu narodowego Ukrainy.
Na stadionie zgromadziło się dzisiaj kilkaset osób. "Pokazaliśmy, że jesteśmy razem, a kiedy jesteśmy razem - jesteśmy siłą. Chcieliśmy powiedzieć, że Ukraina to nasza ojczyzna, nasz naród, nasza przyszłość i nikomu nie pozwolimy jej zhańbić" - mówiła RMF FM jedna z mieszkanek Kijowa.
W centrum miasta wieczorem zbiorą się mieszkańcy Kijowa, mając ze sobą żółto-niebieskie kotyliony.
Od tygodni rosyjskie wojska koncentrują się przy granicy z Ukrainą. Działania te wywołują poważne obawy w krajach zachodnich, których przywódcy uważają, że istnieje ryzyko działań zbrojnych ze strony tego kraju. Moskwa twierdzi, że nie ma takich planów i oskarża Zachód o "histerię".
Tymczasem Rosja jasno powtarza swoje żądania. Moskwa chce m.in. zakończenia wsparcia militarnego NATO dla Ukrainy, odstąpienia od rozszerzania Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz zakończenia wszelkiej aktywności militarnej niedaleko granic Rosji.
W odpowiedzi na żądania Rosji ukraiński prezydent jeszcze w poniedziałek powtórzył, że sprawa ewentualnego przyłączenia Ukrainy do NATO to kwestia wyłącznie ukraińskich decyzji.