Polacy znów wyszli na ulice, by protestować przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego. "Ufać kobietom" - to jedno z haseł, jakie przynieśli na transparentach uczestnicy demonstracji w Krakowie. W Łodzi reporterka RMF FM Magdalena Grajnert usłyszała od jednej z protestujących: "Nie ma zmęczenia, to jest zbyt ważna sprawa. Mam w domu nastolatka, który za kilka lat być może będzie musiał stanąć przed takim wyborem - więc chcę, żeby mieli wybór".
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Protest na Piotrkowskiej w Łodzi zgromadził ponad tysiąc ludzi. Uczestnicy m.in. kolejny dzień z rzędu zapalili znicze przed tamtejszą siedzibą Prawa i Sprawiedliwości, skandowali hasła, w których domagali się zmiany ekipy rządzącej.
Od jednej z demonstrujących reporterka RMF FM Magdalena Grajnert usłyszała, że nie czuje ona zmęczenia trwającymi od 22 października manifestacjami: "Nie ma zmęczenia, to jest zbyt ważna sprawa. Mam w domu nastolatka, który za kilka lat być może będzie musiał stanąć przed takim wyborem - więc chcę, żeby mieli wybór".
Inne protestujące podkreślały: "Chcę uniknąć cierpienia tysięcy Polek. Po prostu. (...) Dla mnie najważniejsze jest to, żeby każda kobieta miała wybór. Nie możemy zapominać o tym, że aborcja jest dla każdej kobiety traumatycznym wydarzeniem, i nie możemy zapominać o tym, że kobiety powinny mieć wybór: czy jej dokonać, czy nie. To jest w tym wszystkim najważniejsze".
Z Łodzi część manifestujących ruszyła na kolejny "spontaniczny spacer": do oddalonego o 10 kilometrów Konstantynowa Łódzkiego.
W Krakowie setki protestujących przemaszerowały spod Wawelu na Rynek Główny.
Tłum skandował hasła trwających od wielu dni protestów: "To jest wojna!" i "Myślę, czuję, decyduję!". Na transparentach mogliśmy zobaczyć choćby apel: "Ufać kobietom".
Hasa "Ufa kobietom" czy "Jestecie gorsi ni Legia w pucharach" maj na transparentach uczestnicy protestu #StrajkKobiet w Krakowie. Fot. Katarzyna Staszko, RMF FM: pic.twitter.com/acuhdtIFEI
RMF24plNovember 7, 2020
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Kilkuset ludzi demonstrowało na Placu Litewskim w centrum Lublina. Policja zgromadziła tam znaczne siły, funkcjonariusze przypominali przez megafon, że obowiązuje zakaz zgromadzeń, i zapowiadali konsekwencje prawne wobec tych, którzy nie stosują się do przepisów. W czasie manifestacji wylegitymowali i spisali wielu jej uczestników.
W odpowiedzi prowadząca protest podkreślała, że manifestowanie swoich poglądów jest podstawowym prawem człowieka.
"Nie przyjmujmy mandatów, nie dajmy się zastraszyć. Żyjemy w absurdalnym państwie, czas, żeby ten rząd podał się do dymisji" - mówiła.
W Warszawie grupa protestujących zebrała się po południu na Placu Zamkowym, skąd przeszła m.in. przed Pałac Prezydencki oraz gmachy Sejmu i kancelarii premiera.
Na transparentach widniały m.in. hasła: "Rząd wstał kolan, upadł na głowę" i "Wybór - nie zakaz". Demonstranci skandowali: "Solidarność naszą bronią!" oraz "Myślę, czuję, decyduję!".
W Poznaniu w popołudniowej demonstracji, zorganizowanej pod hasłem: "Wszyscy jesteśmy kobietami", wzięło udział, według oceny policji, około pół tysiąca ludzi.
Manifestanci mieli ze sobą plakaty z hasłami: "Kuria mać", "Obrażacie moje uczucia niereligijne", "Każdy może być, kim chce", "Buntuję się, więc jestem", "Tak sobie myślę, że chyba nie lubię PiS-u" czy "Porzućcie wszelką nadzieję, którzy nas złościcie".
Fala protestów przetacza się przez Polskę od 22 października: tego dnia Trybunał Konstytucyjny orzekł, że niezgodny z konstytucją jest przepis zezwalający na aborcję w przypadku stwierdzenia ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.
Decyzja ta oznacza faktyczną delegalizację aborcji w Polsce: w ubiegłym roku bowiem niemal 97 procent wszystkich legalnych zabiegów usunięcia ciąży przeprowadzonych zostało właśnie w oparciu o przesłankę embriopatologiczną.