Zaporowe cła na towary z Rosji. Jak ustaliła dziennikarka RMF FM jest to pomysł na obejście weta krajów niechętnych uchwalania nowych sankcji. Chodzi o to - można usłyszeć w Brukseli – że Unia osiągnęła już sufit kwestii jednomyślność przy uchwalaniu sankcji. W zasadzie każdy z kolejnych pakietów sankcji wobec Rosji jest słabszy i musi się skupiać na walce z obchodzeniem restrykcji.
Coraz trudniej o kompromis nie tylko ze względu na sprzeciw Węgrów, ale także dużych państw. Komisja Europejska zgodnie z decyzją październikowego szczytu UE przygotowuje propozycję ceł na rosyjskie produkty rolne oraz nawozy sztuczne. Zapowiedział to dzisiaj komisarz ds. handlu Valdis Dombrovskis.
Szczególnie w tej kwestii naciskają Polska, kraje bałtyckie i kraje skandynawskie, w tym np. Szwecja. W przyszłości chodziłoby o obejmowanie cłami coraz większej liczby towarów, także przemysłowych - usłyszała dziennikarka RMF FM.
Restrykcje w postaci zaporowych ceł miałyby w praktyce to samo znaczenie - uderzałyby w rosyjską gospodarkę, osłabiając finansowanie jej machiny wojennej. Cła byłyby tak wysokie, że import objętych nimi rosyjskich produktów zostałby de facto zatrzymany. Przyjmowane byłyby większością kwalifikowaną głosów a nie jednomyślnie jak - właściwe sankcje.
W lipcu tego roku weszło już w życie rozporządzenie UE, które wprowadziło cła na zboża, nasiona oleiste i produkty pochodne z Rosji i Białorusi.
To była swojego rodzaju próba, czy argumenty za sankcjami okażą się do przyjęcia dla krajów Wspólnoty. W przypadku zboża argumentowano, że cła zapobiegną destabilizacji rynku UE, powstrzymają rosyjski eksport bezprawnie przywłaszczanego zboża produkowanego na terytoriach Ukrainy oraz spowodują, że Rosja nie będzie mogła finansować wojny napastniczej przeciwko Ukrainie z dochodów pochodzących z eksportu do UE.
Teraz podobną argumentację można by rozszerzyć na inne towary. Sprawę będzie już pilotować Polska, która od stycznia obejmie przewodnictwo w UE.