Polska armia wydaje na promocję śmiesznie małe pieniądze. Rocznie raptem 1,3 miliona złotych. Tak było dwa lata temu, jak również w 2014 roku, kiedy dodatkowo świętowaliśmy rocznicę 15-lecia Polski w NATO.

REKLAMA

Pytane o sposób wydania pieniędzy Ministerstwo Obrony Narodowej wylicza, że przygotowało spoty i filmy "Wojsko Polskie - Twoja Armi@" oraz "Wojsko Polskie w NATO i UE" emitowane w telewizji, w kinach, a także kalendarze, banery, wystawy. To również nie imponuje.

Polska armia ma gigantyczny problem wizerunkowy, wynikający z historii. Zdecydowana większość dzisiejszych 30-latków i osób starszych kojarzy armię jako miejsce "zesłania". Jakie było największe zmartwienie wielu osób po maturze? Żeby za wszelką cenę pójść na studia i nie zostać z nich wyrzuconym, bo inaczej armia wysyłała bilet. W armii panowała "fala", rządzili nierozgarnięci, brzuchaci wąsacze, w ciągu dnia szorowało się łazienki szczoteczką do zębów, a noce spędzało na piciu przemycanej wódki. Taki obraz panował w głowie maturzystów i studentów - nawet jeżeli był niesprawiedliwy.

Po zamachach z 11 września 2001 roku zmieniło się wszystko. Także sposób funkcjonowania polskiej armii. Pojechaliśmy na dwie wielkie wojny: do Iraku i Afganistanu. Zapłaciliśmy za to ogromną cenę. W Iraku życie oddało 22 polskich żołnierzy, w Afganistanie 44. Wiele też zyskaliśmy. Polska armia nigdy nie była tak nowoczesna. Nasze Wojska Specjalne są podziwiane na całym świecie. To wszystko wciąż jednak jest marnowane.

Polska armia nie jest jak izraelska. Nie ma u nas obowiązkowej służby wojskowej. Ci którzy się zaciągnęli do służby zawodowej wiedzą jak teraz wygląda nasza armia, pozostali są przekonani, że jest tak jak było lata temu. I przez to najbardziej utalentowani nie zgłaszają się do armii, a polski mundur wciąż nie budzi tak dużego szacunku jak na to zasługuje. Niestety.

Ministerstwo Obrony Narodowej powinno, a w obecnej sytuacji na Wschodzie i na Bliskim Wschodzie wręcz musi, postawić na reklamę. Na walkę o wizerunek.

Amerykański Departament Obrony ma interesujący wydział: Film Liaison Office, czyli biuro łączności z filmowcami. Ta działająca od 1942 roku "Dywizja Hollywood" w Pentagonie ściśle współpracuje z reżyserami. Armia oferuje im niemal każdy możliwy sprzęt wojskowy: od F-16 do lotniskowców, a w zamian oczekuje budowania wizerunku armii. Kto widział "Top Gun" z Tomem Cruisem chciał zostać pilotem, kto widział "Helikopter w Ogniu" był pod wrażeniem męstwa amerykańskich żołnierzy. Ten ostatni przypadek jest szczególnie ciekawy, bo film wymazał z pamięci ludzi obraz ciał amerykańskich żołnierzy ciągniętych po ulicach Mogadiszu, przestawiając to jako przykład bohaterstwa. Pentagon ustawił punkty rekrutacyjne przed niektórymi kinami. Ludzie, którzy wychodzili z seansu, od razu się zaciągali.

W biznesie reklama jest dźwignią handlu. W armii reklama jest dźwignią bezpieczeństwa.

(ug)