Koronawirus rozprzestrzenia się w Chinach. Władze tego kraju, które od początku pandemii stosowały taktykę "zero covid" wprowadzają bardzo surowe restrykcje. Pod koniec marca niemal odcięty od świata został Szanghaj, potężne miasto, w którym mieszka ponad 26 milionów osób. Lokalne władze zaczęły wprowadzać radykalne rozwiązania, które doprowadziły do protestów.
Chiny po pojawieniu się koronawirusa w Wuhan zaczęły wprowadzać strategię określaną jako "zero covid" - władze wprowadzały drastyczne lokalne ograniczenia w miastach, w których pojawiały się ogniska zakażeń. Mieszkańcy musieli się regularnie testować i każdy z pozytywnym wynikiem trafiał na kwarantannę. W kwestii epidemicznej rozwiązanie wydawało się skuteczne: od początku 2020 roku do teraz liczba zakażeń i zgonów w Państwie Środka była minimalna. Niemal wszyscy zostali także zaszczepieni chińskimi preparatami, które jednak na Zachodzie były krytykowane ze względu na obniżoną skuteczność.
Liczba zakażeń zaczęła jednak rosnąć w marcu. To wina wariantu Omikrona BA.2, który jest bardziej zaraźliwy. Niektórzy bali się, że chiński system ochrony zdrowia nie da sobie rady np. z sytuacją, jaka miała miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie kilkadziesiąt milionów osób zaraziło się wirusem, a prawie milion zmarło. Najwięcej ognisk zakażeń w Chinach odnotowywano m.in. w Szanghaju, w związku z czym lokalne władze postanowiły wprowadzić najbardziej radykalny lockdown od czasu zamknięcia Wuhan.
Wczoraj w SH suby sanitarne zaczy robi wyrywkowe testy dostawcom jedzenia na ulicach i wyniki nie napawaj optymizmem. pic.twitter.com/oF8thAmrdN
wtruszczynskaApril 16, 2022
Mieszkańcy konkretnych dzielnic musieli pozostać w domach, a urzędy i firmy, których działalność nie była niezbędna, zostały zamknięte. Transport publiczny został zawieszony, a władze zaczęły masowo testować na Covid-19. Wiceburmistrz Szanghaju Zong Ming zapowiedziała, że lockdowny potrwają tak długo, aż przez 14 dni w mieście nie będzie ani jednego przypadku koronawirusa.
Mieszkańcy z pozytywnym testem muszą udać się na kwarantannę do wyznaczonego miejsca. Ich sąsiedzi muszą z kolei izolować się w swoich mieszkaniach. Z powodu rosnącej liczby zakażeń miasto zaczęło przemieniać np. szkoły czy hale w ośrodki kwarantannowe. Ofiarami takiego rozwiązania zostały także bloki mieszkalne. Agencja Reutera informuje, że takie rozwiązania doprowadziły do protestów. Z bloków eksmitowani są mieszkańcy, a do ich lokali są sprowadzane osoby z pozytywnym wynikiem testu na koronawirusa. Sprzeciwiają się temu sąsiedzi pobliskich budynków, którzy wskazują, że w okolicy nie było nikogo zakażonego, a teraz władze wprowadzają im chorujących.
Footage shows clashes between police dressed in protective suits and angry residents, while many are also watching and filming the chaotic scenes. pic.twitter.com/OmKucnlNJs
manyapanApril 14, 2022
W sieci pojawiają się także liczne nagrania ze starć z policją ubraną w kombinezony ochronne.
Wiele doniesień mówi także o problemach z jedzeniem. Władze Szanghaju, co prawda rozprowadzają darmowe paczki z żywnością, jednak niekiedy rozdający je pracownicy oszukują i domagają się zapłaty. Torby są też niewystarczające, w związku z czym zamknięci w kwarantannach ludzie zamawiają jedzenie przez internet. Popyt jest jednak ogromny i kurierów po prostu brakuje. Doszło do takich sytuacji, że firmy realizują zamówienia, tylko jeśli są naprawdę masowe np. kilka bloków zamawia na raz.
Tyle rzeczy za darmo dzisiaj! Jingan Temple naprawd rzdzi! pic.twitter.com/QIfYyvXswu
wtruszczynskaApril 16, 2022
Obecnie władze luzują nieco ograniczenia i pozwalają wychodzić poza osiedla, aczkolwiek wciąż prowadzą ewidencję. Część miasta wciąż jest pod twardym lockdownem.
Ograniczenia wywołują poważne niepokoje gospodarcze. Szanghaj to bowiem centrum finansowe i biznesowe, znajduje się tam też najbardziej ruchliwy port kontenerowy. Lockdown i ograniczenia znacząco mogą uderzyć w globalny łańcuch dostaw.