Brytyjskie media skupiają się na wypowiedzi szefa tureckiej agencji zrzeszającej producentów broni. Ismail Demir powiedział w wywiadzie, że Turcja zachowuje ostrożność, jeśli chodzi o współpracę militarną z Ukrainą.
Ta wypowiedź zdaniem brytyjskich komutatorów oznacza, że kraj ten pragnie grać w tym konflikcie na dwie strony. Przypominają jednocześnie o wciąż aktualnym sprzeciwie Ankary wobec wniosków akcesyjnych do NATO, jakie złożyły Szwecja i Finlandia.
Istnieje jeszcze inny powód, który wpływa na tureckie niezdecydowanie. Przy 70 proc. inflacji Turcja pragnie przyciągnąć zagranicznych inwestorów - w tym z Rosji. Lawiruje zatem politycznie, militarnie i ekonomicznie i dlatego nie zajmuje zdecydowanego stanowiska wobec wojny w Ukrainie.
To niezwykle skuteczna broń - Ukraińcy używają dronów przeciwko celom na ziemi i na morzu. Nagrania z takich ataków pojawiają się codziennie na ukraińskich portalach internetowych.
Ale o jednej istotnej kwestii należy pamiętać - wszystkie te maszyny zostały zakupione przez Ukrainę w 2019 roku. Jedyny dron, jaki trafił do tego kraju od rozpoczęcia rosyjskiej inwazji to ten, który drogą narodowej składki zakupili Litwini i przekazali go obrońcom. Zebrali łącznie 6 milionów dolarów.
Mamy w tym przypadku do czynienia z systemem naczyń połączonych - bowiem, jeśli Turcja chce handlować z Rosją, to współpraca militarna z Ukrainą staje automatycznie pod znakiem zapytania.
Warto też przypomnieć, że Ankara była gospodarzem rozmów - nazwijmy je pokojowymi - między Ukrainą a Rosja, więc kreuje się na niezależnego mediatora. A mediator nie powinien sprzedawać broni jednej ze stron konfliktu. Do tego też mogły nawiązywać słowa szefa tureckiej agencji zrzeszającej producentów broni.
Jeszcze w tym tygodniu do Ukrainy ma udać się turecka delegacja na rozmowy poświęcone sytuacji na Morzu Czarnym i ewentualnemu utworzeniu korytarza humanitarnego dla transportu zboża z Ukrainy - tamtejsze silosy pękają w szwach, a światu grozi kryzys żywnościowy, bo nie da się tego zboża wywieźć drogą morską.
Jak widać, Ankara jest cały czas gdzieś obecna w kontekście Ukrainy. Jak zauważają komentatorzy, aktualnie broń dla obrońców jest sprawą priorytetową, a wszystko inne jest mniej ważne.
Warto też przypomnieć niezwykle istotną decyzję Turcji już na początku wojny - bo z 28 lutego - na podstawie której zamknięto Bosfor dla statków marynarki wojennej wszystkich krajów - ruch ten nie był wymierzony bezpośrednio w Rosję, ale jej okręty nie mogą od tego czasu korzystać z cieśniny łączącej Morze Czarne z innymi akwenami. Oznacza to, że rosyjskie jednostki znajdujące się na międzynarodowych morzach terytorialnych, nie mogą uczestniczyć w agresji na Ukrainę.