Opinia biegłych z zakładu medycyny sądowej w Lublinie ani o krok nie posunęła śledztwa w sprawie studentki, która po zażyciu dopalaczy źle się poczuła. Do zdarzenia doszło w styczniu. Minęły trzy miesiące, a biegli nie są w stanie stwierdzić, czy substancje zawarte w specyfiku są groźne dla zdrowia i życia.
Biegli co prawda stwierdzili obecność substancji takich jak BZP i MPPP, ale nie wiedzą, czy mogły one stanowić zagrożenie dla życia. Stwierdzili, że jak dotąd nie opublikowano danych na temat dawek śmiertelnych lub toksycznych u ludzi - powiedziała reporterowi RMF FM prokurator Beata Syk-Jankowska. Trudno jednak sobie wyobrazić, że takich danych nie ma, skoro już w wielu krajach dopalacze są od dawna zakazane ze względu na działanie psychoaktywne.
W Polsce zakaz dla dopalaczy zacznie obowiązywać za dwa dni. 8 maja wchodzi w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. W teorii wejście w życie nowych przepisów oznacza, że sprzedawcy tych specyfików muszą ponownie przejrzeć co mają na ladzie i pod nią. Zgodnie z prawem, każdy, kto dopuści się handlu nielegalnymi środkami, podlega karze nawet do ośmiu lat więzienia, a ponieważ do zakazanej listy dopisano 17 nowych substancji, możliwości sprzedaży się kurczą.
To jednak tylko teoria. W praktyce sklepy z dopalaczami wciąż będą działać. Ich właściciele szybko zadbają o nowy asortyment, a zakazane substancje zostaną zastąpione nowymi. Ustawę narkotykową można zmieniać tylko za pomocą nowelizacji – nie ma więc szans, żeby polskie prawo nadążyło za działalnością producentów dopalaczy.