Prezydent Donald Trump powiedział w piątek, że USA nakładają sankcje na irański bank, nie podał jednak żadnych szczegółów. W środę prezydent zapowiedział nowe retorsje wobec Teheranu w związku z atakami na saudyjskie instalacje naftowe.
Prezydent powiedział dziennikarzom, że będą to "najsurowsze sankcje, jakie kiedykolwiek nałożono na jakiś kraj". W środę Trump obiecał, że szczegóły nowych retorsji przestawi w ciągu 48 godzin. Napisał też na Twitterze, że polecił ministrowi finansów Stevenowi Mnuchinowi "znaczne zwiększenie sankcji" nałożonych na Iran.
Wkrótce po piątkowej wypowiedzi Trumpa resort finansów USA poinformował, że restrykcje obejmą Bank Centralny Iranu, Irański Narodowy Fundusz Rozwoju, które wspierają finansowo irańską Gwardię Rewolucyjną, siły Al-Kuds, czyli elitarną jednostkę Gwardii Rewolucyjnej, oraz libański Hezbollah.
Sankcje zostaną też nałożone na firmę Etemad Tejarate Pars Co., która - jak wyjaśnia ministerstwo - jest wykorzystywana do ukrywania transakcji zakupu broni dla irańskiej armii.
Do zorganizowania sobotnich ataków na instalacje naftowe w Arabii Saudyjskiej przyznali się szyiccy rebelianci Huti, ale Waszyngton i Rijad oskarżają o nie Iran. Teheran temu zaprzecza.
Trump powiedział w środę reporterom, że ostateczną odpowiedzią na sobotnie ataki byłaby wojna, ale istnieją też inne możliwości. W piątek dziennik "The Hill" podał, że jeszcze tego samego dnia Pentagon ma przedstawić prezydentowi "liczne opcje" dotyczące odpowiedzi na przypisywane Teheranowi ataki. Ich celem były instalacje naftowe saudyjskiego koncernu Aramco w Bukajk i Churajs na wschodzie Arabii Saudyjskiej.
Rebelianci Huti są wspierani przez Iran w wojnie z krajami Zatoki Perskiej. Zdaniem Teheranu ataki miały być "ostrzeżeniem" dla Saudyjczyków, którzy dowodzą sunnicką koalicją walczącą w Jemenie z Huti od 2015 roku.
Po jednostronnym wycofaniu się USA w 2018 roku z porozumienia nuklearnego światowych mocarstw z Iranem Stany Zjednoczone przywróciły bardzo surowe sankcje gospodarcze na Iran. Napięcia między Waszyngtonem a Teheranem narastają więc od miesięcy, a Trump na przemian grozi Teheranowi lub deklaruje, że nie chce doprowadzić do wojny, a nawet powtarza, że chce się spotkać z prezydentem Iranu Hasanem Rowhanim bez jakichkolwiek warunków wstępnych - przypomina "The Hill".
Jednak po groźbach Trumpa i sekretarza stanu Mike'a Pompeo, którzy dawali do zrozumienia, że nie wykluczają militarnej akcji odwetowej po atakach na saudyjskie rafinerie, minister spraw zagranicznych Iranu Mohammad Dżawad Zarif ostrzegł CNN, że atak zbrojny USA lub Arabii Saudyjskiej na jego kraj przerodzi się w "wojnę na pełną skalę".