Prezydent Trump ostrzegł Iran przed konsekwencjami decyzji o wznowieniu wzbogacania uranu. Występując na konferencji prasowej w Morristown w New Jersey, Trump powiedział, że wbrew ambicjom Iranu, państwo to "nigdy nie będzie mieć broni jądrowej".
Chcieliby bardzo, a sposób, w jaki do tego dążą, wskazuje, iż myślą, że automatycznie nabędą praw, by dysponować potencjałem nuklearnym - powiedział Trump, dodając, że "Iran zrobił już wiele złego".
Jeśli ktoś wzbogaca z jakieś powodu uran i nie ujawnia, z jakiego powodu to robi, to ten powód z pewnością nie jest dobry. Powinni zatem uważać - powiedział Trump. Niech Iran lepiej zachowa ostrożność - dodał.
O negatywnych konsekwencjach decyzji o wznowieniu wzbogacania Iranu mówił wczoraj również szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo, który ostrzegł Teheran, że "ryzykuje jeszcze większą izolacją i nowymi sankcjami".
Wspólnocie międzynarodowej nie pozostaje w tej sytuacji nic innego niż powrócić do statu quo ante, gdy obowiązywał całkowity zakaz wzbogacania uranu przez Iran - argumentował Pompeo. Reżim rządzący w Iranie, wyposażony w broń jądrową, stanowiłby jedno z największych zagrożeń dla świata - zaznaczył na Twitterze szef amerykańskiego MSZ.
Reuters podał, że Mike Pompeo przedstawi oficjalne stanowisko Stanów Zjednoczonych w sprawie decyzji o wznowieniu wzbogacania uranu przez Iran w poniedziałek o godz. 9.15 czasu lokalnego (tj. o godz. 14.15 w Polsce).
Do zakończenia działań podważających zobowiązania wynikające z porozumienia nuklearnego z 2015 r. wcześniej w niedzielę wezwały Teheran ministerstwa spraw zagranicznych Niemiec i Wielkiej Brytanii, które były sygnatariuszami porozumienia nuklearnego znanego pod nazwą: Wspólny kompleksowy plan działania (Joint Comprehensive Action Plan; JCAP) z 2015 r. Decyzję Iranu potępił również prezydent Francji Emmanuel Macron. Republika Francuska także była jedną ze stron porozumienia, obok Rosji i Chin.
Wczoraj rzecznik rządu w Teheranie Ali Rabiei ogłosił, że Iran podnosi pułap wzbogacania uranu powyżej 3,67 proc., czyli ponad poziom ustalony w układzie nuklearnym.
Wiceszef MSZ Iranu Abbas Arakczi tłumaczył, że jego kraj podjął takie działania, ponieważ pozostali członkowie umowy nie pomogli Teheranowi w stworzeniu systemu sprzedaży ropy, który omijałby sankcje Waszyngtonu. Ostrzegł, że jeśli taka sytuacja się utrzyma, to Iran co 60 dni będzie dalej ograniczał swoje zobowiązania wynikające z porozumienia.
Podkreślił zarazem, że strona irańska chce utrzymać JCAP, ale jego postanowienia muszą być przestrzegane przez innych członków układu.
Wiceminister zaznaczył, że decyzja Teheranu nie jest nieodwracalna. Jego przełożony - minister spraw zagranicznych Iranu Mohammad Dżawad Zarif uściślił w swej publikacji na Twitterze, że Iran "może się wycofać z każdego ze swych obecnych posunięć, ale tylko wtedy, jeśli (Berlin, Londyn i Paryż) będą działać w zgodzie z porozumieniem zawartym w 2015 r. w Wiedniu.
W sobotę Behrouz Kamalvandi, rzecznik irańskiej agencji energii atomowej oświadczył, że dla rozwoju energetyki atomowej Iran powinien wzbogacać uran na poziomie 5 proc., co i tak byłoby sporym samoograniczeniem, bo przed zawarciem porozumienia nuklearnego poziom ten wynosił 20 proc. Przypomniał, że do wyprodukowania bomby atomowej przez Iran konieczne byłoby wzbogacanie na poziomie 90 proc.
Prezydent Donald Trump wycofał USA w 2018 roku z paktu nuklearnego z Iranem, jednak pozostałe mocarstwa, które sygnowały te umowę, chcą ją utrzymać w mocy. Jest to bardzo trudne, bo Waszyngton nałożył sankcje na Iran i zagroził retorsjami wszystkim krajom i podmiotom, które tych ograniczeń nie będą respektować.
Iran zawiesił przestrzeganie niektórych zobowiązań wynikających z umowy nuklearnej już maju. Jest to odpowiedź na jej wypowiedzenie przez Stany Zjednoczone i przywrócenie przez administrację Trumpa sankcji gospodarczych. Teheran zapowiedział też wtedy, że jeśli pozostałe strony umowy nie podejmą kroków chroniących jego gospodarkę przed skutkami amerykańskich sankcji, to w ciągu 60 dni zacznie wzbogacanie uranu.