Przez weekend na Warmii i Mazurach utopiło się pięć osób. Od początku sezonu woda zabrała w tym regionie już 38 osób; to dwa razy więcej niż w ubiegłym roku. W całej Polsce tylko w sobotę i niedzielę utonęło 31 osób.

REKLAMA

W piątek w Jezioraku Małym w Iławie utonął 25-latek, który prawdopodobnie przeszacował swoje umiejętności. Mężczyzna pływał około drugiej w nocy i nagle zaczął tonąć. Wzywał pomocy i mimo, że jeden ze świadków szybko zareagował, nie udało się go uratować.

W sobotę w jeziorze Lemięt pod Węgorzewem strażacy wyłowili ciało 23-latka, który wcześniej ze znajomymi pił alkohol. W porcie na jeziorze Kisajno w Giżycku utonął 48-letni turysta - w tym przypadku również mógł zawinić alkohol.

Wczoraj w jeziorze Mieczowym w Ornecie przechodzień zauważył zwłoki mężczyzny. Do tragedii doszło również wieczorem na jeziorze Nidzkim niedaleko Pisza. 47-letni turysta popłynął sam kajakiem na wyspę, tam rozbił namiot i postanowił popływać. Jego ciało zauważył wypoczywający obok mężczyzna. Mimo reanimacji turysty z Wyszkowa nie udało się uratować.

Tragiczny weekend

W całej Polsce w ciągu weekendu zginęło 31 osób. Najbardziej tragiczna okazała się niedziela - tego dnia utonęło 18 osób.

Od początku lipca nad polskim morzem, w jeziorach i rzekach, utonęło już ponad 160 osób.

Policja i ratownicy podkreślają, że osoby wypoczywające nad wodą powinny zachować ostrożność, rozwagę i korzystać ze strzeżonych kąpielisk. Do największej liczby utonięć dochodzi pod wpływem alkoholu. Brawura, chęć popisania się, przecenianie własnych umiejętności, kąpiel w miejscach objętych zakazem, na szlakach wodnych to inne przyczyny wypadków - wskazuje policja. Do śmiertelnych wypadków dochodzi najczęściej na niestrzeżonych kąpieliskach, w rzekach, jeziorach i stawach.

Dzieci powinny kąpać się tylko pod opieką dorosłych w nadmuchiwanych kołach lub rękawkach. Nie powinno się skakać - w szczególności na głowę - do wody w nieznanym miejscu. Trzeba też pamiętać, by nie wskakiwać do wody, gdy ciało nagrzane jest długim pobytem na słońcu.